środa, 13 lutego 2013


21.„Muszę walczyć własną bronią. Nie jego. Nie egoizmem i brutalnością, wstydem i niechęcią. A więc szczodrością (daję siebie) i łagodnością (całuję bestię), i brakiem wstydu (robię to, co robię, z własnej woli), i wybaczeniem (on nic nie może na to

                                       MUZYKA
Zaczęliśmy tańczyć do wolnego kawałka puszczonego w radiu, czyli Adele „Someone  Like You”. Rzuciłam ręce na jego ramiona, a on zaś złapał mnie za talię i zaczęliśmy kołysać się do rytmu muzyki. Po pewnym czasie śmiania się, i patrzenia na siebie, odważyłam się zrobić jeden nie spodziewany krok. 
-Joe- wyszeptałam.
-Tak?- Spytał.
Patrzyłam na niego, jakbym miała zaraz go pocałować, ale rzuciłam się mu na plecy.
-Miley dobrze się czujesz?- Krzyknął przez śmiech.
-Eh…nie
-Mam pomysł- zaczął biegnąć w kierunku wody.
-O nie! Joe, nawet nie masz prawa tego robić!! Nie, Joe…aaaaa- wrzucił mnie do lodowatej wody, zaczęłam bardziej piszczeć. Joe wszedł na jakiś kamień i zeskoczył z niego robiąc wielki plusk.
-Masz geny myszki?- Zażartował.
-Co?
-Kiedyś miałem myszkę Junie i piszczała tak jak ty teraz
-Wal się- zanurzyłam jego głowę pod wodę i weszłam na jego ramiona- Wiesz, co kocham?
-Nom?
-JAZDĘ KONNĄ!
-Pf…chciałoby się- złapał mnie za ramiona i odrzucił do tyłu. Bawiliśmy się świetnie. Już od dawna nie pamiętam, kiedy się śmiałam. Po skończeniu zabawy, Joe przyniósł mi ręcznik. Owinęłam się nim, po czym spytałam:
-Czy byłbyś choć trochę łaskawy, aby przynieść mi jakieś suche ciuchy?
-Nie- odpowiedział poważnie, a ja się zdziwiłam- no weź, żartuję!
Po kilku minutach przyniósł mi tunikę:
-Ty se jaja robisz?- Spytałam zaskoczona.
-No nie, tylko to znalazłem twojego rozmiaru…
-Ta, na pewno….Będzie mi zimno!- Zmieniłam temat.
-Chcesz bluzę?
-Może być, choć do tej tuniki wolałabym sweter…
-Mam tylko kurtkę- rzucił ją w moją stronę.
-Będzie cieplejsze niż sweter- dodałam. Weszliśmy do domku, skierowałam się w stronę swojego pokoju, a Joe poszedł gdzieś za domek, po drewno, czy coś w tym stylu. Rozejrzałam się uważnie po pokoju i zaczęłam nucić piosenkę.
-Hejo!- Krzyknął Justin.
-Cześć- pocałował mnie w policzek.
-, Co jest?
-A, co ma być?- Zapytałam.
-Nie śpisz o czwartej rano…to u ciebie nienormalne!
-A, ty przychodzisz o czwartej rano do mnie- byłam rozkojarzona, bo dzwoniłam, wysyłałam sms, a Miley zawsze na nie odpowiada, nie zależy to od sytuacji, a teraz nic.
-Fakt- odrzekł.
Leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit, w jeden punkt, który był bladą plamką, ale przypominał mi wakacje, wiem durne…Usłyszałam huk. Zerwałam się z łóżka.
-Joe?!- Krzyknęłam niepewnie. Cisza. Kurcze nie dobrze, nawet bardzo nie dobrze. Powtórzyłam, ale się nie odezwał. Postanowiłam, że najpierw do niego zadzwonię, a potem zejdę na dół. Ale telefonu nie odebrał. Cholera, zaczęłam kląć pod nosem. Otworzyłam drzwi i szłam powoli przez korytarz. Tu się nic dziwnego, ani podejrzanego nie stało. Ale ten huk był na dole, on był strasznie niewyobrażalnie straszny i głośny. Jakby bomba atomowa wybuchła pode mną. Zeszłam na dół. Rozejrzałam się po pomieszczeniach, ale nic. Postanowiłam, że zrobię większy krok i pójdę do salonu. Okej nikogo nie było, ale wydawało mi się, że ten dźwięk był z tond. 
Odwróciłam się i o mało nie dostałam zawału. Przede mną stał Paul. Kurde, czy jedna noc nie może być spokojna. Zauważyłam jak obserwuje mój strój.
-Hm…ładny strój
-Byłeś dziś u mnie
-Zgadza się
-JA NIE MOGĘ, KIM TY JESTEŚ?!- Wybuchnęłam, a kto by nie wybuchnął? Byłam sparaliżowana ze strachu, no może oprócz mojego języka.
-Wampirem… i twoim koszmarem- zobaczyłam jak kieruje się w moją stronę, zamknęłam oczy, aby na, to nie patrzeć. 
Wziąłem trochę drewienka na opał, i skierowałem się do domku. Dziwnym sposobem drzwi były otwarte, chociaż dobrze pamiętałem. Wszedłem do środka. Zobaczyłem czerwoną karteczkę na której było napisane:
Jeżeli zależy wam na Miley, to lepiej pośpieszcie się i ją zacznijcie szukać…resztę skazówek znajdziecie kiedy indziej
                                                                                                                      P.
-Kurwa!
Poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem telefon, wyświetlał mi się numer Joe.
-No, co tam stary?
-Mamy problem…
-Jaki?
-Porwano Miley- Razem z Seleną ruszyliśmy w wyznaczone miejsce, aby spotkać się z Joe.
Bardzo mnie głowa bolała, kiedy się obudziłam. Siedziałam na jakimś bardzo niewygodnym krześle. Chciałam się jakoś ruszyć, sprawdzić która godzina, ale nie mogła. Moje ręce, nogi oraz talia była przywiązana do krzesła.
-Fuck- mruknęłam cicho pod nosem. Zaczęłam się rzucać…
-To ci nie pomoże- ktoś z tyłu powiedział do mnie. Aż ze strachu podskoczyłam. Postać stanęła przede mną. Było ciemno, a jedynym światełkiem  była mała świeczka.
-Czego ty ode mnie chcesz!- Krzyknęłam do Paul’a.
-Nie, tylko od ciebie…-Uniósł moją głowę, tak abym patrzyła w jego oczy. Boże, co z nim się stało? Albo, co w niego weszło?!- Jest jeden warunek…Nie zabije cię- Nie zabije cię?! Co, to ma być?!- jeżeli twoi przyjaciele przyprowadzą mi Selene…-W tej chwili mnie zatkało. Czy, dostałam jakąś rolę w filmie, i teraz jestem na planie? Co, to ma być?! W Kiedy w końcu wyszedł z tego pomieszczenia, co mi przypominało piwnicę, zaczęłam się bardzo martwić.
Zauważyłem jak czarne ferrari podjeżdża pod las. To musiał być Justin razem z Seleną. Dziewczyna była ubrana w:
http://i2.pinger.pl/pgr359/6e3e1c46002b68af4dbf00e2/selena-gomez-super-wygl%C4%85da.jpg. Nie wiem, po co się tak stroiła, ale okej. Justin też był przyzwoicie ubrany:
-Jak, to ją porwali?!
-Tak myślałam, że coś złego się stało!- Selena mówiła przez łzy.
-Sam nie wiem, byliśmy na działce, poszedłem po opał, kiedy szedłem do domu, zastałem otworzone drzwi i leżącą karteczkę- podałem chłopakowi.
-Nic z tego nie rozumiem- odezwał się Justin.
-Ja też- stwierdziłem po krótkim zastanowieniu się.
-Ale gdzie znajdziemy następną skazówkę?!
Usłyszałem jak mój telefon dzwoni.
-Zaraz wrócę- kiedy podszedłem do samochodu, telefon przestał dzwonić, a zauważyłem czerwoną kartkę.-Ej, chodźcie!- Zawołałem. Kiedy znaleźli się obok mnie zacząłem czytać. 
Pamiętacie pierwsze spotkanie? No ba, że pamiętacie…teraz, to tylko od was zależy czypójdziecie do domu pewnej dziewczyny, wejdziecie w pewne miejsce, weźmiecie pewną rzecz, pewnej dziewczyny…
                                                                                      P. 
-O, co może mu chodzić?- Spytała Selena.
-Ja chyba wiem- powiedziałem.- Gdzie się pierwszy raz spotkaliśmy, po tym jak on się taki wredny zrobił? Sorry, takim niezłym dupkiem?
-Na strychu- odrzekł Justin.
-Właśnie, musimy tam jechać i znaleźć tę rzecz!- Rozkazałem.
-Joe, ale ja nie wiem, czy dam radę tam jechać…
-Selena dasz radę, jestem z tobą, Joe jest z tobą, nie pozwolimy cię skrzywdzić
-Ale najpierw poinformujmy innych- Zgodziłem się.
Kiedy wszyscy się zebrali zaczął się problem, mianowicie Selena nie chciała tu wchodzić, a za nią poszła Emily, Demi, Justin…Nie będę go komentował.
-Słuchajcie! Albo wchodzicie do tego cholernego domu, albo z tond wychodzicie i zajmujecie się sobą! Decyzja należy do was!- Wkurzyłem się. Ale jednak, to poskutkowało. Wszyscy weszliśmy na samą górę domu, gdzie drzwi stały otworem. Nic się nie zmieniło od minionego wydarzenia, między innymi krew na oknie, na podłodze, wilgoć, bałagan…Wzięliśmy się za szukanie.
Nie wiem ile nam, to zajęło, ale naliczyłem, że z pół godziny, a niczego, co do dziewczyn by należało nie znaleźliśmy.
-Daj mi tę kartkę- Zażyczyła sobie Chelsea.- Tu jest napisane „Weźmiecie pewną rzecz, pewnej dziewczyny”…Tu nie ma napisane, że koniecznie musi znajdywać się tu na strychu- Chelsea kombinowała.
-Może źle szukamy…- Dodała Demi.
-Ale jest tu też napisane „Wejdziecie w pewne miejsce, weźmiecie pewną rzecz…”. 
-Tak i tak nie dobrze…
-Skąd mamy wiedzieć, gdzie szukać!- Krzyknął Mitchel.- Dobra mam pomysł, podzielmy się na dwie grupy- zaproponował Mitch, a ja się z godziłem.
-Ja, Mitch, Chelsea zostaniemy tu, a Selena, Emily, Demi oraz Justin pójdą do pokoju Miley- podzieliłem grupy sprawiedliwie, mniejsze tchórze zostaną tu, a cykory zejdą w bezpieczne miejsce. Nie wiem, po co mu Miley, jestem czarodziejem, tym jednym z największych i nadal nie wiem, po co mu ona…

Dlaczego muszę iść z tymi choriakami? To nie fair. Chociaż znam Miley pokój jak własną kieszeń, więc raczej nic tam złego nie mogło się…
-Selena chodź!- Zawołał mnie Justin.
Wszyscy weszliśmy do niebieskiego pokoju Miley, który wyglądał tak:
Podeszłam do garderoby, gdzie miałam jako jedyna z przyjaciół Smiley dostęp, coś za coś, ale nie będę mówić, za co. Wyjęłam z szufladki, mały srebrny kluczyk i potajemnie weszłam do pomieszczenia. Kocham jej garderobę, co jak, co ale była jedną z moich ulubionych, może dlatego, że mogłam brać z niej ciuchy.
Przeszukałam biurko, szafki, półki i jedyne, co zostało, to szafa. Otworzyłam ją, okej ciuchy, sukienki, bluzki, marynarki i drzwi…drzwi?! Były otwarte, więc weszłam. Nigdy nie było mi o nich wiadomo i  nie sądzę, że Paul też by wiedział o nich…Pokój był czarny pełen zdjęć. Znajdowały się same prywatne fotki Miley, z przyjaciółmi, rodziną i, to wielkie z Paul’em. Boże jak oni słodko wyglądali razem, pomyślałam z kruchą. Ale zaraz, obok tego obrazu była kartka. Delikatnie ją wyjęłam.
Brawo Selena! Znalazłaś…kartkę. Następną skazówkę znajdziecie w jednym z tych miejsc, gdzie wspomnienia wracają tak nagle. Nie obejdzie się bez przeczytania pamiętnika.
                                                                                                                 P.
Gdy wybiegłam z garderoby od razu pokazałam tę kartkę Joe, który uważał się za nie wiadomo, kogo.
-Szukamy pamiętnika!- Krzyknął Mitchel.
-Zaraz, zaraz…! Nie będziemy czytać jej pamiętnika, a zwłaszcza wy!- Powstrzymałam ich.
-Dobra, młoda…To, co robimy?- Uspokoił mnie Joe.
-Ja mam jedno pytanie, to znaczy dwa- wszyscy spojrzeli na mnie- Pierwsze, to może pójdziemy do salonu?- Wszyscy się zgodzili. Kiedy siedzieliśmy na kanapie, zadałam kolejne pytanie- Skąd Paul wiedział, że ja tę kartkę znajdę?
-To też ciekawe…- Potwierdziła Demi.- Trzeba, to jeszcze raz przeczytać, uważnie, uwaga czytam”Następną skazówkę”
-Czyli, znaleźliśmy pierwszy punkt- dodał Mitchel.
-”Znajdziecie w jednym z tych miejsc, gdzie wspomnienia wracają tak nagle”
-Dobra, to na pewno musi być takie miejsce, gdzie Miley raz szczerzyła się, a raz miała przygnębiającą minę, chociaż nie mówiła dlaczego…
-Zgadzam się z tobą- powiedział Joe.- Ale kto wie, jakie to miejsce?
-Selena, dziewczyny…gdzie spędzałyście najwięcej czasu?- Spytał Mitch.
-Ja…no nie wiem, w wielu miejsca
-Może, czekajcie…nie wiem, a może Hawaje
-Ta, chciałoby się- rzekła Emily.
Nie wiem, minęło chyba kilka dobrych godzin, a my zastanawialiśmy się gdzie, i jakie to miejsce przywołuje najwięcej wspomnień.
-Dobra- wstałam.-Nie ma wyjścia, żeby przeczytać Miley pamiętnik, tam na pewno znajdziemy informacje.- Kiedy wychodziłam z jej pokoju trzymałam, czerwono-czarny pamiętniki z napisem „W życiu wszystko jest piękne…do czasu”
Wybrałem losowo jakiś w pis, i zaczęłam najpierw po cichu go czytać, nic w nim nie było. Po kolejnej godzinie znalazłam.
-MAM!- Krzyknęłam-„Drogi Pamiętniku. Ach…czemu te dni, co były nie mogą się powtórzyć, tylko te cholerne wspomnienia wracają tak nagle. Gdyby nie, to miejsce, (chyba jedyne o którym nie wie nikt, nawet moi przyjaciele) nie dalabym rady…Zawsze, tam mogę odnalezc ukojenie. Znalazłam je w głebi lasu, jest, to dosc obszerne i piekne drzewo… -Przerwałam czytanie.
-Cholera, w lesie jest wiele drzew!

Siedziałam bezradnie na krześle. Jestem łowczynią powinnam coś wymyślić, ale nic. Nawet nie wiem, czy mam jakąś siłę. Liny strasznie mnie uwierały. Nawet telefonu przy sobie nie miałam. Właśnie gdzie on jest! W jedną sekundkę zdążyłam zauważyć, że Paul rozłożony na krześle przegląda mój telefon. 
-Zostaw go!- Warknęłam.
-O jak słodko wyglądacie…- pokazał mi zdjęcie, o które mu chodziło:
  
-Paul proszę cię…
-Albo, to
  
-Po, co mi to pokazujesz?!
-Zastanawiam się, po co ci one…-Teraz, to sama nie wiem czy on jest zazdrosny, czy mówi to, aby mnie wkurzyć.- Jak zaczyna się numer telefonu Seleny?
-Proszę cię, zostaw ich w spokoju! Zrób ze mną, co chcesz, tylko ich zostaw!
-Heh, to byłoby zbyt łatwe
-Jesteś skończonym dupkiem!- To, co powiedziałam, chyba go zaskoczyło.
-A ty dziwką!- Tego, to ja się nie spodziewałam.- Myślisz, że nie widzę tego, co robisz z Joe i innymi…?
-Zaraz, zaraz, czy ty jesteś zazdrosny?- Spojrzałam na niego z poirytowaniem. Paul powoli wstał, podszedł do mnie i…i z wielką siłą walnął mnie w twarz!
-Więcej tak do mnie nie mów- i odszedł.
Poczułam jak wypływa mi z buzi krew.

Wszyscy szukaliśmy tego cholernego drzewa, ale nikt nie mógł stwierdzić, że to może być to. Weszliśmy w głąb lasu, podeszliśmy do nie zbyt dużego drzewa. Na nim był wyryty napis „S+M= BFF”.

-Myślisz, że to ekologiczne?-Spytałam.
-No, pewnie- zaczęłyśmy się śmiać. Miley wyjęła z kieszeni mały nożyk. I zaczęła strugać po korze.
-To nie fair, że jesteś pierwsza- powiedziałam z oburzeniem. 
-Oj, dobra to napisz przede mną- No, co? Mam tylko dwanaście lat, takie rzeczy w tym wieku są dla mnie ważne. 
-Już- oddałam przyjaciółce nożyk.- A tak w ogóle skąd go masz?
-Eh, zabrałam Trace’owi.
-Jeśli go nie znajdzie, i się do wie, że ty go wzięłaś, będzie źle, prawda?
-Pewnie, tak- westchnęła- słyszałaś, to!
-Co?- Po pewnej chwili też usłyszałam jakieś ruchy w krzakach.
-O Boże, kiedyś oglądała taki horror, gdzie…
-Nie mów!- Zeskoczyłyśmy z drzewa i zaczęłyśmy biec w stronę wyjścia.

-Tak, to to drzewo- powiedziałam.
-Szukajmy- rozkazała Chelsea.
-Mam!- Zawołał Justin.- Tam na samej górze
-Ja wejdę!- Krzyknął Mitchel, po czym był już u samej góry. Kiedy zszedł i wyjął z buzi karteczkę zaczęliśmy czytać.
Ciekawe, co na to Miley, ze czytaliscie jej pamietnik…? Następną skazówkę znajdziecie, kiedy uda wam się z tond wydostać, a późnymi wieczorami nie jest tu zbyt bezpiecznie
                                                                                                                        P.

_______________________________________________________________________
Oh, przepraszam, was, że ostatnio nie pisałam nic na blogu, ale nie miałam weny, na dodatek szkoła i ferie…Ale udało się i jest nowy rozdział -21! I fajnie, że mam już tysiąc wejść. To teraz, na temat- co sądzicie o tym rozdziale? I jak chcecie możecie podać tytuł piosenki i wykonawcę w komentarzu, a ja go w następnym rozdziale umieszczę?!
  

20.Nie mogę wprawdzie powiedzieć, czy będzie lepiej, gdy będzie inaczej; ale tyle rzec mogę, iż musi być inaczej, o ile ma być dobrze.

                                       MUZYKA
W ogóle nie wierzyłam, że Selena mówiła prawdę, że ktoś tu jest. Strasznie się bałam, nie miałam bladego pojęcia, co i kto może się zaraz przed nami pojawić. Czułam jak łzy idą mi do oczu, poczułam jak ktoś przestał poruszać się. Czułam jego zimny oddech na swoim karku, stał za nami. Selena powstrzymała mnie od odwrócenia się, widziałam jak drży ze strachu i czułam jak serce jej wali, tak samo jak mi.
-Witaj Miley…- Serce mi zamarło.
Odwróciłam się, to nie był człowiek, którego zapamiętałam, to nie był ten kogo poznałam, to nie był ten sam, który zawsze był dla mnie ważny, ale rzeczywistość jest taka, że był to on.
-N-nie-nie, mogę w to uwierzyć- tylko to wypowiedziałam, tym razem mokre kropelki spływały mi po policzkach- Paul…
Nie byłam szczęśliwa, ani w jakikolwiek sposób moje ciało nie ukazywało radości, czułam lęk i strach. Fakt był, to Paul, ale nie ten sam.  Jego twarz wyrażała zło, mroczność, jego twarz była w krwi, jego czarne oczy jak smoła mieniły się, zaraz zaraz on nie ma czarnych oczu! Przypomniał mi się mój sen z wakacji, był taki realistyczny, tylko brakowało tu Iana. 
-Tęskniłaś?- Zapytał o, tak sobie jakby nigdy nic.
Nic, nie powiedziałam. Selena zerkałam raz na mnie, a raz ze strachem w oczach na chłopaka. W pomieszczeniu panowała cisza.
-Podejdź tu- skierował się do mnie, a ja nie wiedziałam, czy podejść, czy nie- no, chodź tu
W końcu nie pewnym krokiem podeszłam do niego. Złapał palcami mój podbródek i podniósł do góry, aż spojrzałam mu w oczy. Po raz pierwszy bałam się go.
-Grzeczna dziewczynka- zaczął gładzić mnie po włosach.
Z wielkim hukiem otworzyły się drzwi. Cała trójka: Nina, Ian i Lucas stali nie ruchomo patrząc na nas.
-Paul proszę Cię zostaw ją- z lękiem w głosie prosiła Nina.
Paul się zaśmiał, gwałtownie odwrócił mnie do siebie plecami, trzymając swoją ręką pod szyją, czułam jak mnie dusi.
-A dlaczego miałbym ją zostawić? 
-Nie mieszaj jej, w to! To nie jej wina!- Tym razem ze wściekłością krzyknął Lucas.
-Ty też jesteś, w to zamieszany!- Nie mogłam uwierzyć, że mój przyjaciel od dziecka właśnie wszedł jakiś mroczny interes.
-Zostaw ją, a zdołamy coś zrobić- przyrzekał Ian, na to Paul się głośno zaśmiał.
-Zdołamy coś zrobić- zacytował słowa Iana- śmieszny jesteś, a pro po może już wiecie, że nasza Miley jest piękną łowczynią- przycisnął mocno swoje usta, do mojego policzka, co miało oznaczać „pocałunek”. Rzucił mnie w bok i zniknął. Leżałam na podłodze i płakałam. To, tylko zły sen Miley, wszystko będzie dobrze pocieszałam się. Podbiegła do mnie Nina z Lucasem, a Ian do wstrząśniętej Seleny. Byłam prawie nie przytomna, wszystko tak szybko się działo, zaczęło mi się kręcić w głowie, dźwięk był nie wyraźny aż wreszcie nastała ciemność.

-Śpi?- Usłyszałam czyjeś głosy. Otworzyłam oczy, znajdowałam się w domu Iana i Niny. Stali przy łóżku rozmawiając poważnie. W kuchni był Lucas, jak widać sprzątał coś.
-Otworzyła oczy- pokazała na mnie Nina, po chwili klękała przy mnie.
Leżałam na kanapie owinięta ciepłym kocem.
-Hey, jak się czujesz?- Spytała.
-Nie wiem, chciałabym uwierzyć, w to, co przed chwilą doświadczyłam było zwykłym snem
-Naprawdę przykro mi- pogłaskała mnie- chciałabym ci wszystko wytłumaczyć, ale…
-Ale, co- podniosłam się- dostaję list z informacją, że on nie żyję, a tu nagle jest przy mnie i na dodatek mnie dusi- znowu zaczęłam płakać.
-Mam do ciebie jedno pytanie- wtrącił się Ian- naprawdę jesteś łowcą?- Przytaknęłam.
-Dowiedziałam się tego przed wczoraj, ale skąd o tym wiecie?!
-Miley, my, my jesteśmy…wampirami- tym razem zerwałam się na równe rogi.
Gdybym była zaawansowaną łowczynią pewnie wbiłabym im kołek w serce, ale nie teraz. Jedynie czułam strach.
-A, czy Lucas też…?
-Nie, on nie
W tej chwili ze szmatą w całej krwi wyszedł Lucas.
-Chcę już iść
-Poczekaj, nie musisz się nas bać, to raczej my powinniśmy
-Ale jest na odwrót!
-Dla, twojego bezpieczeństwa radzę ci zostać tutaj- usiadłam na sofie, schowałam głowę w ręce i próbowałam przeanalizować wszystko od początku do końca.
-A moge wiedzieć, co mi zagraża?!
-Paul…-powiedziała nie pewnie Nina, a właśnie dopierio teraz do mnie dotarło, że nie mogę w to uwierzyć.
-CO?! Przecież nie dawno był miły, spokojny, zrównoważony, a teraz nagle pełny złości?!
-Wiem, że ci ciężko w to uwierzyć, ale go cos ogarnęło, jakaś zła moc
-Yh, nie dziwi mnie, to w końcu moja najlepsza przyjaciółka jest czarownicą…
-Kto??
-Selena, ale nie będę wam mówić, bo obiecałam to Elenie…
-Elenie?!- Gwiałtownie wstał Ian.
-Ian uspokój się! Miley jest zmęczona jutro z nią pogadamy!- Zaproponowała Nina, a Ian wysłuchał rozkazu.
Jednak zostałam z nimi w domu, wszyscy zapewniali i wmawiali, żebym się nie bałam, mówiłam, że wszystko jest okej, ale wcale tak nie jest. Kłamałam. Ale jak mogę się niebać gdy jest w domu z wampirami?!
-Gdzie będę spać?- W końcu po godzinach się odezwałam.
-Chodź pokażę ci- Lucas wziął moją torbę i zaprowadził pod drzwi.
-Możemy porozmawiać?- Zaproponowałam.
Usiadłam na kanapie i poklepałam miejsce obok siebie, blondyn usiadł obok mnie.
-Odpowiem na twoje pytania, pod warunkiem, że ty odpowiesz na moje
-Hm…w takim razie gramy w pytania? Dobra, to ja pierwsza! Skąd ich znasz?
-To długa historia
-Ja masz czas…
-Eh…niech będzie. Było to 2006 roku. Byłem wtedy w Londynie. Wpadłem w kłopoty finansowe
-C..co?- Zatkało.
-Tak…W każdym bądź razie znałem też inny świat, znałem wampiry, wilkołaki i czarodzieje. Kiedy nie wiedziałam, co kompletnie robić chciałem załatwić wszystko w ulgowy sposób….popełnić samobójstwo…

Dlaczego to cholerne życie nie może być łatwiejsze? Zaczęły mnie męczyć wyrzuty sumienia z powodu tego, że tu przyjechałem, że zaufałem Armandowi, że dałem się złapać w ten cholerny interes! W głowie miałem mętlik. Teraz całe moje życie zależało od tego, co w tej chwili zrobię. Wysunąłem stopę za poręcz mostu, zamknąłem oczy i już miałem skoczyć…
-Stój!- Ktoś krzyknął. Był, to głos mężczyzny. Odwróciłem się. Nie tylko on tam stał, obok niego stał drugi mężczyzna, a po środku stała kobieta, o bujnych kręconych włosach.
-Kim jesteście, żeby mi rozkazywać?!- Zrobiłem pierwszy krok.
-Wiesz mi, że kimś dla ciebie ważnym…
-Dokładniej?- Patrzyłem na nich, byli ubrani na czarno, wiedziałem, że są wampirami.
-Wiemy, w co jesteś zamieszani i wiemy, co próbujesz zrobić…
-Chcesz zapobiec złu, które jest gorsze od nas.- Dokończyła brunetka.
-A jeśli popełnisz samobójstwo, to wiec, że cię wskrzesimy i będziesz mieć większe problemy- stwierdził brunet. Nie zawahałem się, wiedziałem, że w jakiś sposób będą mi przydatni, zszedłem z bariery i powolnym krokiem podszedłem do nich. 
-Lucas- podałem rękę blondynowi.
-Miło Cię widzieć, ale podejrzewam, że z historii dobrze nas znasz…

-Lucas, nie mogę, w to uwierzyć?! Jak…jak mogłeś popełnić samobójstwo?
-Miley, teraz moja kolej zadawania pytań
-No, dobrze…
-Jaki dla ciebie był Paul?
-B..był- zadrżał mi głos- kochał mnie…troszczył się o mnie- poczułam jak zbierają mi się łzy
-Rozumiem
-Dobrze- ogarnęłam łzy- teraz moja kolej. Czy ty też jesteś wampirem, wilkołakiem bądź…
-Nie- przerwał mi Lucas- Jaki Paul był w ostatni miesiącach, za nim wiesz…zniknął? Dokładniej jak spędzaliście czas?
-No….yyy…Lucas, prawda jest taka, że po przyjeździe nie spędzaliśmy zbyt wiele czasu. Ian mówił, że go prawie nie było w domu, sądzisz, że to mu przeszkodziło?
-Nie sądzę, ale jeszcze nie odpowiedziałaś na moje pytania!
-Chodziliśmy na lody, na basen, do kina, nawet raz udało mu się wyciągnąć mnie na jakąś imprezę…
-Tak, jak normalna para
-Właśnie. Teraz ja- poczułam przypływ zmęczenia- Lucas, przepraszam, ale chyba pójdę już spać
-Przyda ci długi sen- pogłaskał mnie po policzku, a ja zaczęłam odruchowo zamykać oczy- dobranoc-pocałował mnie w policzek. A ja ze zmęczenia nie wnikałam, w to, co przed chwilą zrobił. Nigdy nie przepadałam jak jakiś facet, całuje mnie po policzku, w czoło itp.  Chyba, że mój chłopak. Leniwie zaciągnęłam się do łazienki. Wzięłam mega szybki prysznic, umyłam zęby, przebrałam się w piżamę i zanurzyłam się w łóżku.

-Paul, przyznam lubię chodzić po lasach, zwłaszcza przy zachodzie słońca, ale NIE W NOCY, O PÓŁNOCY!!! KIEDY JESZCZE JEST MGŁA!- Wydarłam się.
-O wyluzuj, to takie romantyczne…-Objął mnie ramieniem, uśmiechając się, chociaż nie widziałam, dokładnie.
-Kurcze…rzeczywiście- powiedziałam, przez sarkazm, a Paul mnie mocniej przytulił. Na dworze było chłodno, a ja miałam na sobie tylko jeden gruby sweter. Poczułam jak po moim ciele chodzą zimne dreszcze. Oddaliliśmy się bardzo daleko od wejścia do lasu. Zaczynałam się czuć nie pewnie. Brak telefonu, jakiejś latarki, tylko mieliśmy przy sobie alkohol. KTÓREGO NIE BRAŁAM! 
-Może powinniśmy wracać?- Zaproponowałam.
-Nie wydurniaj się! Największe wrażenie, zawsze robią wieczorne spacery!
-Taa…- Nie wiedziałam, co mam mówić. Usłyszałam jak coś w krzakach się rusza. Instynktownie odwróciłam się w stronę krzaków roznoszących hałas.
-No, chodźmy…- zaczęłam ciągnąć Paula na jakąś drogę, który była chyba podajże kilometr z tond.  Ale on się nie dawał, stał nie ruchomo, w końcu się poddałam. Zaczął mnie przytulać, bardzo mocno, w końcu pocałował mnie w usta. To nie był pocałunek, którym zawsze mnie obdarowywał, całował mnie zachłannie, mocno w końcu poczułam na wardze ukucie. Jęknęłam po czym poczułam ciepły smak krwi. ZROBIŁ MI DZIURĘ!!!! Pomyślałam. Lekko się od niego odepchnęłam, ale on tylko bardziej mnie do siebie przysunął. 
-Ciii- uciszył mnie- pocałuj mnie- skrzywiłam się. Jak ktoś się kaleczy w wargę, to się z nim nie całuje, prawda?! Nawet nie odpowiedziałam, a zaczął mnie całować, sory wysysać krew z moich warg. Po prostu pięknie, ciekawe co byście czuli, gdybyś o którejś w nocy byli wgłębi lasu, wasz chłopak wysysałby waszą krew z warg? Nie, no bo moich zdaniem ŚWIETNIE!
-Nie…Paul przestań!- Kiedy wyrwałam się zaczęłam na niego krzyczeć.
-Ale czemu te nerwy?!- A ten odpowiedział jakby to było normalne.
-NO, NIE WIEM?! MOŻE DLATEGO, ŻE KTOŚ PIJE MOJĄ KREW?!
-To normalne- jego twarz zaczęła się zmieniać.
-No, tak w pełni się z tobą zgadzam- powiedziałam z sarkazmem. 
-To super- puścił uśmiech i podszedł do mnie, po tym jak się od niego oderwałam.
-Możesz się ogarnąć! Jesteś pijany i może tego nie pojmujesz, ale to nie jest normalne zachowanie- skłamałam on nie był pijany.
-Spokojnie- odgarnął z mojej szyi włosy i nagle stało się coś gorszego niż mogłoby się stać. Poczułam ból w miejscach szyi.

Podniosłam się gwałtownie z łóżka. Czułam lekki ból na szyi. Przeszły mnie dreszcze, to był sen, ale jednak czułam ból. Była za pięć druga w nocy. Miałam otwarte okno, i pierwsze, co mi namyśl przyszło, że ktoś tu był. 
-Halo?- Odezwał się głos w słuchawce.
-Cześć, Joe. Tu ja Miley…czy możemy się spotkać?- Nie wiem, czemu, ale mam wielką ochotę spotkać się właśnie z nim.
-No, wiesz, żadna dziewczyna nigdy nie prosiła mnie o spotkanie, o 2 w nocy, ale chętnie, gdzie u mnie czy u ciebie?- Zaśmiałam się. Jednak, to był dobry pomysł zadzwonić do niego, zawsze mi poprawia humor.
-Nie, u mnie jest niebezpiecznie,  a u ciebie…boję się ciągu dalszego z tymi twoimi dziewczynami- teraz, to on się zaśmiał.- Umówmy się w parku, okej?
-W którym? 
-Tam gdzie zawsze
-Ale, tam jest niebezpiecznie…
-Ale będziesz, ty, więc mnie obronisz- rozłączyłam się. 
Wzięłam z moje torby, czarny stanik, koszulę białą i jeansy:
Schowałam do torby, telefon, gumę orbit, kluczyki od samochodu i bardzo cicho wymknęłam się z domu. Zapomniałam, że mój samochód został u mnie. Więc wróciłam, ukradłam Ianowi z kurtki klucze i wsiadłam do jego samochodu. Po czterdziestu minutach byłam już w wyznaczonym miejscu. Zauważyłam Joe, chodzącego w te i we w te. 
-Hej- powiedziałam lekko zdyszana.
-Cześć- cmoknęłam go w policzek- a teraz powiesz mi, czemu o 2 w nocy chciałaś się ze mną spotkać?
-Eh, po prostu nie wyrabiam!- Klapnęłam się na ławkę- Mój nie żywy- żywy chłopak jest wampirem i chce mnie zabić! Nina i Ian też są! Selena jest czarownicą, a ja tandetną łowczynią!- Właśnie dopiero teraz kiedy spojrzałam na wyraz twarzy Joe, że to wszystko powiedziałam na głos- nie znaczy, to że….
-Ale MILEY! Jak kto Selena, jest czarownicą, oni wampirami, a ty łowcą!
-No, ale to co powiedziałam, to głupota, upiłam się wodą mineralną i takie coś palnęłam…
-Masz rację upiłaś się wodą mineralną, nie chodzi mi, oto Miley! JESTEM ZDZIWIONY JAK MOŻECIE ZADAWAĆ SIĘ Z WAMPIRAMI! ONI SĄ NASZYMI WROGAMI…
-O MÓJ BOŻE…JESTEŚ…?
-Jestem czarodziejem- te słowa mnie totalnie zaskoczyły, od kiedy Joe jest czarodziejem?-Pięć lat temu się dowiedziałem się, że posiadam zdolności paranormalne 
-Wow!
-Dobra, Miley, a teraz przejdźmy do rzeczy…Dlaczego zadajecie się z wampirami? Nie wiesz jaką rolę pełnią łowcy?- Po raz pierwszy ujrzałam Joe poważnego.
-Uspokój się- usiadł obok mnie- dzisiaj dopiero się dowiedziałam, o tym, że są wampirami, ja swoich technik łowczyni też nie ogarnęłam. W ogóle wale to…- położyłam swoja głowę, na kolana Joe’go, który głaskał mnie po włosach- po prostu, czuję się okropnie, gdybym nie poznała Paul’a, może do tego by nigdy nie doszło, żyłabym tak jak zawsze. WSZYSTKO JEST DO DUPY…!
-Eh…nie zaprzeczę
-To, co robimy?- Spytałam po trochę długiej chwili ciszy.
-Nie wiem- odpowiedział…
-Hm…noc jest młoda, ukradłam Ianowi samochód…
-A ufasz mi?- Spytał nagle.
-Eee…powiedzmy, że tak…
                                     MUZYCZKA
-To super- z wielką nie pewnością pojechaliśmy Iana samochodem za miasto, nie wiem gdzie, powiedział, że godzinę się dowiem. Po długiej godzinie dojechaliśmy. Było ciemno, a moje oczy nic nie widziały. Kiedy wysiedliśmy z samochodu, Joe zasłonił mi oczy opaską i wziął na ręce, a ja zaczęłam krzyczeć. W końcu poczułam ląd pod moimi nogami, chłopak zdjął z moich oczu opaskę i ujrzałam piękny drewniany domek taki jak w górach. W ogrodzie zdobiły się różne kwiaty oraz malutki strumyk. Domek był piętrowy z gankiem wielkości średniego basenu. Na nim był stolik również z drewna, obok grill i wieża, z muzyką. Byłam oszołomiona, bo wszystko wyglądało pięknie, widziałam wszystko dzięki oświetlonej alejce, która prowadziła prosto do drzwi domu.
-Zapraszam…- Joe skierowałam mnie na ganek.
-Ale..co…ty…jak kto?!
-To będzie nas sekret. To moja działka, kiedy chcę się od wszystkiego oderwać, nie mówiłem nikomu, ale wiem, że jesteś warta tej tajemnicy- puścił mi oczka, a ja o mało nie pękłam z zachwytu. Weszliśmy do środka, środek kompletnie inaczej wyglądał niż zewnątrz klimatu góralskiego.
-Dlaczego mnie okłamujesz?- Spytałam, po obejrzeniu ‘domku’.
-Słucham?
-Powiedziałaś, że to działka, a nie zajebisty dom?!
-Przepraszam, ale dzisiaj jest dzień ‘Joe, bardzo skromny’- zaśmiałam się moim słynnym śmiechem, dzięki czemu Joe też zaczął się śmiać- będziesz spała w tym niebieski
-SUPCIO!
-Mam dla ciebie niespodziankę- złapał mnie zimną ręką zaprowadził na tyły domu, ten widok był lepszy niż ten przed domem. Przede mną był przepiękny wodospad! Wszystko było pięknie oświetlone. Nagle usłyszałam muzykę, odwróciłam się przede mną stał uśmiechnięty Joe, który trzymał tace z dwoma kieliszkami i szampanem. Podał mi jedną, po czym nalał mi i sobie szampana.
-Z jakiej, to okazji?- Zapytała zaciekawiona.
-Hm…może za naszą przyjaźń?- Uniósł kieliszek do góry.
-Za naszą przyjaźń- Uniosłam kieliszek do góry i stuknęliśmy się nimi razem. Po wypiciu połowy butelki, przybrała mi się wielka ochota na tańczenie. Wzięłam głośniej muzykę, zdjęłam balerinki i zaczęłam tańczyć.
-NO CHODŹ! JEST SUPER!- Krzyknęłam, Joe z lekkim zawahaniem podszedł do mnie. Zaczęliśmy tańczyć do wolnego kawałka puszczonego w radiu, czyli Adele „Someone  Like You”. Rzuciłam ręce na jego ramiona, a on zaś złapał mnie za talię i zaczęliśmy kołysać się do rytmu muzyki. Po pewnym czasie śmiania się, i patrzenia na siebie, odważyłam się zrobić…
_____________________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale nie miałam pomysłu, co na pisać, a jak widać dawno nie pisałam. Napisałam takie zakończenie tego rozdziału, żeby choć trochę uszczęśliwić Miley…hehe, a wy jak oceniacie ten rozdział?! I jak myślicie, co Miley ma zamiar zrobić?
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz