Jeżeli już przeczytasz rozdział to poświęć jeszcze 3 minuty na małą informacje ode mnie pod rozdziałem :)
- Jak się pani czuje ? – zapytał lekarz witając mnie od progu szczerym uśmiechem. Zamknęłam za sobą drzwi uważając, aby nie narobić hałasu. Z równie pogodną miną podeszłam do mężczyzny podając mu rękę nad drewnianym biurkiem. Lekarz wstał i uścisnął moją dłoń po czym wskazał miejsce przed sobą. Trzymając na kolanach torbę usiadłam i dyskretnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, które nie ukrywam napawało mnie strachem.
- Całkiem dobrze. – odpowiedziałam i przełknęłam ślinę mają nadzieję, że razem z nią znikną moje obawy, ale się tak nie stało. Po chwili z rozmyśleń wyrwał mnie zachrypnięty głos mężczyzny, które mamrotał coś pod nosem czytając wszystkie moje dane.
- Bella, czyż nie ? – podniósł wzrok z nad okularów, intensywnie mi się przyglądając. Pokiwałam twierdząco głową po czym zacisnęłam ręce na materiałowej torebce. – To pani pierwsza wizyta od początku ciąży ? – zapytał zdegustowany. Blondynka zatrzęsła się spoglądając na mężczyznę, którego ciepły wyraz twarzy nagle zniknął. Zmarszczyła czoło i ledwo dosłyszalnym oraz niepewnym głosem odpowiedziała :
- Tak.
Lekarz podrapał się po karku po czym poprawił biały fartuch na swoich ramionach. Mimo iż Bella wiedziała co może o niej myśleć owy mężczyzna zacisnęła pięści i odrzuciła te myśli w kąt. Nie potrzebowała następnego zmartwienia, na pewno nie teraz.
- Musimy zrobić wszystkie badania. – odezwał się lekarz chwytając w ręce długopis a potem kartkę. Zaczął na niej pisać różne typy badań, które dziewczyna miała wykonać. Blondynka śledziła ruch jego dłoni i ślady jakie pozostawiał długopis, ale nie mogła skojarzyć ani jednego badania, w końcu nie często bywała u lekarzy, w szpitalach, czy przychodniach. Westchnęła cicho. – Zaczniemy od morfologii. – orzekł blondyn odkładając markę w bok i ściągając okulary z nosa. – A teraz wykonamy USG. – uśmiechnął się wstając z miejsca i zapraszając przyszłą, młodą matkę na kozetkę. Bella podniosła się z siedzenia i powędrowała za doktorem w głąb gabinetu uważnie przyglądając się wszystkiemu po drodze. Ułożyła się wygodnie w pozycji pionowej i odsłoniła cały brzuch, który od tych kilku miesięcy znacznie urósł. Lekarz wycisnął na brzuch dziewczyny żel po czym sięgnął po rączkę do badania USG. Najpierw rozprowadził nią żel po całym brzuchu a następnie skierował wzrok na monitor jeżdżąc rączkę w różne strony.
- To początek szóstego miesiąca. – odezwał się dość mocnym tonem, a Bella wzdrygnęła się przestraszona. – To raczej dziewczynka. – uśmiechnął się lekarz do monitora i zarysował na nim kółko wokół głowy dziecka. Blondynka patrzyła w mały ekranik jak zahipnotyzowana leciutko się uśmiechając co jakiś czas. Widziała jak małe stworzonko w jej brzuchu rusza nóżkami i rączkami. – Niech pani posłucha. – nakazał lekarz a w gabinecie umilkło wszystko. Dziewczyna wytężyła słuch, aż coś usłyszała. Ciche bicie małego serduszka wypełniło całe pomieszczenie. Bella złapała się za serce i z miłością, po raz kolejny spojrzała na ekran. Uśmiechnęła się ze łzami w oczach nie mogąc uwierzyć w to co właśnie czuła. Jakaś nieznana jej siła wypełniła ją całą. Każdy nerw jej ciała zaczął skakać, czuła miłość w środku, słodkie mrowienie w okolicach brzucha, uśmiech na twarzy.
- Kocham Cię. – wyszeptała obejmując swój brzuch dookoła. W tym samym czasie po jej policzkach spłynęło kilka łez, łez szczęścia. Czuła się niesamowicie jakby nagle wszystko zaczęła unosić swoją miłość, jakby właśnie jej miłość napędzała cały świat. Wreszcie pokochała kogoś, kto nigdy jej nie zrani, kto będzie z nią zawsze, kto będzie jej potrzebował, kto nigdy jej nie okłamie, kto nigdy nie zniknie, nie odejdzie.
- Rozmawiałaś z Justinem ? – zapytał nagle zerkając kątem oka na blondynkę. Jego imię przyśpieszyło przepływanie krwi w jej żyłach. Zaparła dech w piersiach i na chwilę zamknęła oczy próbując złapać kontrolę nas swoim ciałem, które w jednej chwili stało się inne. Wystarczyło samo imię tego chłopaka, aby blondynka nie mogła normalnie funkcjonować. Wzięła głęboki oddech i uniosła twarz. W jej niebieskich oczach zaczęły gromadzić się kryształowe łzy. Z jego imieniem każde wspomnienie wróciło. Może gdyby wszystko potoczyłoby się inaczej mogłaby powiedzieć, że ta miłość jest prawdziwa, realna i przetrwa wszystko, ale stało się zupełnie na odwrót. Miłość, która mogła trwać zawsze pozostała skryta w sercu dziewczyny jako miłość życia, wciąż żyjąca w jej myślach, wspomnieniach, pamięci, w całym życiu. Miłość, która nie przepadnie nigdy. Otrząsnęła się po chwili napotykając spojrzenie swojego ojca. Speszona, uśmiechnęła się blado i odpowiedziała:
- My nie mamy o czym rozmawiać.
Wydawała się naprawdę rozdarta, zraniona, ale uparcie walczyła ze sobą, walczyła z miłością, która miała niewysłowioną siłę. Sam Braun wyglądał na przejętego. Spuścił wzrok i wrócił do krojenia sałatki. Między rodziną zagościła cisza wypełniająca każde pomieszczenie w domu. Głucho odbijała się od jasnych ścian i powracała po wracała do uszu rozmówców, którzy dziwnie przejęci nie wypowiedzieli już ani jednego słowa. Bella przyglądała się perfekcyjnym ruchom ojca a on coraz bardziej starał się ignorować córkę i jej pobladłą z tęsknoty twarz. Odłożył nóż tuż obok drewnianej deseczki, obszedł szafkę kuchenną i przysiadł na krześle naprzeciw blondynki, delikatnie ujmując jej zimne dłonie.
- Jeżeli jesteście sobie przeznaczeni to choćbyście mieli czekać parę lat to będziecie razem. Prawdziwą miłość idzie poznać po ludziach, a ja rozpoznaję ją w Tobie. – wyszeptał przejęty rodzic dziewczyny patrząc prosto w jej jasne oczy przepełnione smutkiem. Przełknęła ślinę i nie mogąc już wytrzymać pozwoliła, aby pojedyncze łzy spłynęły po jej zaróżowiałych policzkach.
Zmieniła się, była cała przerażona, mała, bezbronna, bała się, ciągle płakała, bywa tak wycieńczona, ze wydaje jej się ze nie potrafi czytać, nie może zasnąć bez łez, bardzo mało śpi, bardzo dużo płacze, wszystko ją wzrusza i ciągle czuje, że niczego więcej już od życia nie dostanie, że zniszczyła to, co miała i kolejnych szans nie będzie, nie wie, nie da rady, zmieniła się w tak zastraszającym tempie, zaskakuje samą siebie, nie czuła się już kimkolwiek a co dopiero sobą. Miłość ją zgubiła, kiedyś, już dawno, a może dopiero przed godziną, zniszczyła ją miłość, którą sama wybrała.
- Skąd możesz to wiedzieć ? –zapytała nie spuszczając wzroku, choć wolałaby zamknąć się w pokoju, gdzie nikt nie mógłby jej zranić, usłyszeć, gdzie byłaby bezpieczna.
- Bo długo trwało zanim odnalazłem się z Twoją mamą. – uśmiechnął się szczerze, a jego oczy dziwnie pojaśniały. Mrugnął parę razy po czym przetarł oczy i znów przybrał smutny wyraz twarzy.
- Nie ukrywaj swoich uczuć. – poprosiła blondynka kiedy po jej policzku spłynęła kolejna łza. Scooter spojrzał na córkę, która w tym momencie wyglądała na naprawdę dojrzałą i silną kobietę mimo stale cieknących z jej oczu łez.
- Byłaby dumna. – pochwalił córkę nachylając się nad stołem, aby ucałować jej czoło. Przymknęła oczy i wróciła do wspomnień kiedy to on pocałował jej czoło. Czuła się bezpieczna jak nigdy. Czuła się taka kochana. Czuła się taka potrzeba. Przez chwilę. A ta chwila stała się najlepszym wspomnieniem z całego jej życia.
Słowa taty dopiero po chwili dotarły do dziewczyny. Uśmiechnęła się delikatnie cicho podziękowała mając nadzieję, że te słowa naprawdę są szczere, choć nie było powodu dla którego jej rodzicielka mogłaby być dumna, jednak zgodziła się.
- Tato ? – zapytała nagle sięgając po torebkę. – Chcesz zobaczyć swoją wnuczkę ? – wyciągnęła z małej kieszonki folder z paroma zdjęciami. Scooter otworzył szerzej oczy kiedy śledził wzrokiem każde zdjęcie z badania USG. Czuł się szczęśliwy, bo po raz pierwszy od dawna to szczęście dali mu bliscy, a nie pieniądze i osiągnięcia, którymi próbował wypełnić pustkę w swoim życiu.
- Jest cudowny. – przyznał z kręcącą się łzą w oku. Po chwili podniósł wzrok z nad zdjęć i uśmiechnął się delikatnie do córki, która nagle posmutniała. – O co chodzi ? – zapytał zaniepokojony mając już najgorszy scenariusz w głowie. Bella delikatnie uchyliła usta:
- Ustaliłeś z nim kiedy do nas zawita ?
Scooter wypuścił zalegające powietrze ze swoich płuc i pokręcił głową. Był bardzo zmieszany kiedy podniósł głowę, aby odpowiedzieć na jej pytanie, lecz uniemożliwił mu to gwałtowany dzwonek do drzwi. Bella poderwała się z miejsca choć nie była u siebie i przeszła salon, aby znaleźć się na korytarzu. Stanęła naprzeciw drzwi i odważnie pociągnęła za klamkę. Gdy tylko drzwi odskoczyły zaparło jej dech w piersiach. Złapała się za serce i zaczęła oddychać bardzo nierówno.
Stał w drzwiach. Jego uśmiech rozświetlił całe pomieszczenie. Jego przeraźliwie brązowe tęczówki zajaśniały niezapomnianym jasnym światłem. Na chwilę grawitacja przestała obowiązywać, bo on był blisko. Właśnie w tej sekundzie ktoś umarł. W tej sekundzie ktoś się narodził. W tej sekundzie ktoś walczy o coś, co ma każdy z nas, coś co jest tak naprawdę najważniejsze - życie. W paru sekundach zabrał jej cały świat, zabrał jej całe powietrze i schował je w sobie. Emulował magią, pięknem, wszystkim czego pragnęła. Jak Anioł zesłany przez niebiosa. Jak Odkupiciel dla ludzi. Jak deszcz dla spragnionych. Jak odpoczynek dla zmęczonych. Jak on dla niej. Wbita w ziemię straciła kontrolę nad swoim światem, nad sobą. Na jej twarzy zagościł uśmiech. Wszystko odeszło w niepamięć – każda łza, każda nieprzespana noc, każdy, nawet największy ból, wszystko. Mimo spięcia postawiła nogę przed sobą, a potem powtórzyła ruch. Stanęła tuż naprzeciw jego twarzy, taka jak kiedyś. W myślach błagała, aby tym razem nie pozwolił jej odejść, aby został z nią, aby mogli być szczęśliwi, już nigdy osobno. Przełknęła ślinę i delikatnie uniosła wzrok zatrzymując się na jego tęczówkach, w których nie widziała teraz nic. Przelękła się i lekko zagryzła wargę ze zdenerwowania. Kochała ziemię, po której On stąpa. Powietrze nad jego głową. Wszystko, czego dotknie Jego ręka, każde jego słowo, każde spojrzenie, każdy postępek i Jego całego bez zastrzeżeń. Nie mogła go stracić. Patrzyła na niego z troską , jak kilkuletnie dziecko zapatrzone w obrazek, napawała się jego widokiem.
- Justin. – wyszeptała na jednym oddechu przeciągając jego imię. Chłopak drgnął. Wziął oddech wysoko unosząc ramiona, a po chwili wyciągając rękę przed siebie. Bez zbędnych słów zamknął dłoń dziewczyny w swojej, z lekkim uśmiechem na twarzy, z radością w sercu, z miłością, która wypełniła jego życie. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Zdał sobie sprawę jak długo czekał na ten moment, jak długo chodził zabłąkany nie wiedząc czego chce. I przyszedł ten dzień, w którym ją ujrzał, ten dzisiejszy. Jej twarz mimo znacznych oznak płaczu radowała się, jej serce, niby tak małe, a mógł usłyszeć jego nierówne i głośne bicie, jej wzrok, tak utęskniony, a mówił tak wiele. Justin uśmiechnął się do dziewczyny, ale już nie jako brat do siostry, nigdy nie byli rodzeństwem, zawsze byli kimś więcej, tak miało być.
- Wszystko już będzie dobrze. – wypowiedział zdanie patrząc w jej świecące oczy. Rozradowana blondynka rzuciła się chłopakowi na szyję nie zważając na to, że z siłą jaką go przytuliła jest w stanie go udusić. Tuliła go do siebie i nie zamierzała już nigdy przestać. Nie mogła go wypuścić. Nie mogła go stracić. On nie mógł odejść. Czuła się szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Jak nigdy od dawna. Miłość płynęła w jej żyłach. Miłość była jej siłą. On był jej siłą i miłością. Stworzył świat, w którym mogła być szczęśliwa – razem z nim. Zmył z powierzchni ziemi innych chłopaków, bo dla niej był tylko on. Otwarty, szczery i prawdziwy. Już nikt inny. Już nigdy więcej.
- Co się dzieje ? – zapytał zdziwiony Braun nie wiedząc co zrobić. Stanął w drzwiach wpatrując się w dwójkę nastolatków.
- To Justin tato. – odpowiedziała Bella ze łzami w oczach nie mogą oderwać się od chłopaka.
- Spotkajmy się o szóstej. – szepnął Justin kiedy Scooter polecił mu pójście za nim w celu omówienia wszystkich ważnych spraw. W końcu miał zyskać z nim sławę. Oboje mieli na tym zyskać. Bella cichutko westchnęła a już po chwili znalazła się w pokoju, który dostała od swojego taty, aby już nie musiała wynajmować mieszkania. Mieszkali w jednym domu, ufali sobie, rozmawiali, w końcu miała rodzinę, od tak dawna.
Krzątała się po swoim pokoju otwierając każdą, możliwą szafkę nie otrzymując rezultatów. Jej serce biło jak oszalałe, myśli uciekały gdzieś daleko, a nerwy już nie wytrzymywały gdy oczy uciekały na wciąż przesuwającą się wskazówkę zegara. W prawdzie sama nie była pewna czego szuka. Wiedziała, że musi wyglądać jak gwiazda, jak najpiękniejsza kobieta na świecie. Aby odpocząć usiadła na dywanie i ułożyła głowę na podkurczonych kolanach. Oddychała równo, aby złapać choć trochę oddechu. Podniosła głowę i utkwiła wzrok na otwartej, dębowej szafie, z której wychodził brzoskwiniowy materiał. Blondynka podniosła się i szerzej odtworzyła mebel. Przesunęła parę wieszaków po czym spojrzała na długą suknie, która zaparła jej dech w piersiach. Dokładnie wiedziała, że właśnie jej szukała. Przytulając ją do swojego ciała ruszyła do łazienki gdzie zaczęła suszyć wcześniej umyte włosy, które niesfornie poskręcały się. Dziewczyna chwyciła za prostownicę i długo nie czekając doprowadziła je do porządku. Przesunęła je na jedną stronę a z tyłu podpięła. Patrząc na swoje odbicie wiedziała, że nie może pomalować się dziś za mocno. Wzięła mały taboret i usiadła przed lustrem wyciągając kuferek z kosmetykami. Nałożyła na twarz trochę korektora. Powieki przejechała jasnym cieniem, a rzęsy podkreśliła tuszem, który maksymalnie je pogrubił. Wzięła głęboki oddech i wstała z krzesła podbierając się rękoma o zlew. Skupiła się na każdym milimetrze swojej twarzy. Wyglądała dobrze. Ostatnim punktem było założenie sukienki. Wsunęła ją na swoje ciało, na którym do tej pory miała tylko bieliznę. Poprawiła halkę pod spodem i znów spojrzała na swoje odbicie, ale tym razem poczuła się lepiej. Po raz pierwszy od dawna poczuła tą zmianę, w która w niej zaszła. Patrzyła w lustro i nie wiedziała już tej dziewczyny, która nie potrafiła spać w nocy, która nie mogła wytrzymać bez ukochanych narkotyków, która nie znała umiaru, która nie uznawała żadnego koloru po za czarnym. Teraz było inaczej, zupełnie inaczej. Uśmiechnęła się odsłaniając białe zęby i poprawiła włosy. Wyszła z łazienki. Chwyciła żakiet leżący na łóżku w białym kolorze i zarzuciła go na ramiona. Ostatni raz poprawiła sukienkę i zagryzła wargę. Chyba nigdy nie czuła się tak zdenerwowana. Z trudem wyszła ze swojego pokoju, a potem przemierzyła korytarz. Znalazła się w opustoszałym salonie. Spojrzała na zegar, który wybijał właśnie szóstą. Usiadła na oparciu kanapy i zamknęła oczy odliczając do dziesięciu.
- Pięknie wyglądasz. – usłyszała głos kiedy doliczała do pięciu. Na jej twarz wkradł się uśmiech. Otworzyła niebieskie oczy i wstała z siedzenia. Jakby niczego nieświadoma okręciła się za siebie i natrafiła wzrokiem na bruneta z czarującym uśmiechem.
- To nic w porównaniu do Ciebie. – zwróciła się do chłopaka zauważając czarny, połyskujący garnitur z podwiniętymi rękawami. Na sam widok bruneta jej ciało wariowała. Pojawiły się przyjemne dreszcze w okolicach brzucha. Blondynka zatrzęsła się. Justin podszedł bliżej niej i ponownie dzisiejszego dnia złączył ich dłonie.
- Chce wszystko naprawić. – wyszeptał prosto w jej usta. Bella była oczarowana jego urokiem. Jego zapachem, który tak intensywnie rozniósł się po pokoju. Jego zachrypniętym, tajemniczym głosem, który znów przyprawił ją o gęsią skórkę. Pokiwała głową i pozwoliła pociągnąć się w stronę drzwi. Założyła ciepły płaszcz, zupełnie tak samo jak chłopak. Następnie oboje opuścili dom Braun’a. Skierowali się na podziemny parking dla jego aut. Justin uśmiechał się promiennie w stronę blondynki, a ona sama czuła się tą najwspanialszą i najważniejszą. Jej marzenia, w końcu się spełniały. Brunet wyciągnął z kieszeni czarne klucze i przeszedł obok rzędu połyskujących aut. Naciskając zamek zaświecił się samochód stojący na samym końcu szeregu. Było to ciemne i najnowsze Infiniti. Justin otworzył drzwi dla dziewczyny i poczekał aż wsiądzie, aby zamknąć za nią drzwi. Za chwilę sam wsiadł do wnętrza samochodu nie ukrywając zachwytu nad maszyną. Wsunął kartę, a za chwilę silnik delikatnie zaryczał. Chłopak nacisnął pedał gazu i po chwili wyjechali z parkingu. Ulice Mediolanu były zasypane bardziej niż kiedykolwiek. Bella oczarowana wpatrywała się w każdy obiekt, który mijali, lecz nie zamierzała zadawać pytań gdzie jadą. Chciała, aby ten dzień był idealny, bez zbędnych słów. Rozsiadła się na fotelu rozpinając granatowy płaszcz. Odsapnęła z ulgą, ale po chwili znów była podekscytowana, gdyż Justin prowadził auto tą drogą gdzie dziewczyna jeszcze nigdy nie była. Przywarła policzkiem do szyby i skupiła się na bożonarodzeniowych dekoracjach powystawianych na ulicach. Dopiero teraz dotarło do niej, że już nie długo mieli obchodzić Święta Bożego Narodzenia. Zaniemówiła. Nawet nie mogła pojąć jak to szybko minęło. Dopiero rok temu spędzała je w Denver, z całą rodziną będąc przekonana, że tam jest jej miejsce. Rok temu jej życie było po prostu prostsze. Rok temu było inaczej.
- Już niedługo Święta. – odezwała się nieśmiało blondynka spoglądając na skupiony wyraz twarzy Justina. Kurczowo zaciskał ręce na kierownicy uważając, aby prowadzić perfekcyjnie, aby nie spowodować wypadku. Brunet przytaknął. – Myślisz, że spędzimy je razem ? – zapytała pełna nadziei odwracając się coraz bardziej w jego stronę, a przy tym ilustrując wzrokiem każdy milimetr jego twarzy. Justin wziął oddech, a już po chwili go wypuścił. Powtórzył czynność parę razy po czym odpowiedział :
- Naprawdę bym chciał.
Bella uśmiechnęła się pod nosem. Na taką odpowiedź liczyła. Na takie Święta liczyła. Razem z nim, razem z tatą. Nie chciała już nigdy być sama. Samotność gościła w jej życiu stanowczo przez zbyt długi okres, który niechętnie i niemiło wspominało. Nie chciała powtórki z historii. Chciała iść do przodu, z nim u boku, jako para, jako dwójka zakochanych osób, jako oni. Już zawsze.
Justin powoli zwalniał, aż w końcu zatrzymał się na parkingu. Wyłączył auto. Wysiadł z niego jak najszybciej obszedł samochód, aby otworzyć drzwi swojej towarzyszce. Dziewczyna stanęła na chodniku i od razu zaczęła się trząść z zimna. Brunet czym prędzej zamknął auto i obejmując ją ramieniem poprowadził w kierunku dużego budynku. W jego wnętrzu było o wiele cieplej. Bella zdjęła płaszcz i rozglądnęła się dookoła. Wydawało jej się, że wie gdzie jest, ale zapach róż i wszędzie palące się świece zmyliły ją. Okręciła się parę razy i przystanęła tuż obok Justina łapiąc jego dłoń. Zagryzła wargę i uniosła głowę aby spojrzeć na jego twarz. Uśmiechał się słodko, a po chwili i on spojrzał na nią.
- Chodźmy. – pociągnął ją za rękę. Przeszli oświetlonym przez świece korytarzem. Nagle dłoń Justina wyślizgnęła się z uścisku blondynki, która była zbyt oczarowana aby to zauważyć. Szła dalej, aż w pewnej chwili usłyszała jego głos.
Lately I've been thinkin', thinkin' 'bout what we had
I know it was hard, it was all that we knew, yeah.
Have you been drinkin', to take all the pain away?
I wish that I could give you what you, deserve
'Cause nothing could ever, ever replace you
Nothing can make me feel like you do.
You know there's no one, I can relate to
And know we won't find a love that's so true.
I know it was hard, it was all that we knew, yeah.
Have you been drinkin', to take all the pain away?
I wish that I could give you what you, deserve
'Cause nothing could ever, ever replace you
Nothing can make me feel like you do.
You know there's no one, I can relate to
And know we won't find a love that's so true.
Jego głos dobiegał z ciemnego już korytarza. Delikatnie zamknęła oczy rozkoszując się melodią i jego głosem. Poruszała się lekko stojąc w jednym miejscu. Nawet nie wiedziała gdzie, ale to się nie liczyło. Słyszała nutkę smutku i miłości w jego głosie. Czuła się magicznie, a wszystko dookoła ucichło, uciekło. Każdy problem, miał już nie wrócić. Otworzyła oczy i zauważyła go kawałek przed sobą z gitarą. Patrzył wprost w jej oczy, bo wiedział, że nic innego już nigdy nie będzie się liczyć. Miłość unosiła się w powietrzu. Justin podchodził coraz bliżej, a dziewczyna nie była w stanie się ruszyć. Wokół niej szalały wspomnienia, myśli, uczucia. Wszystko w niej krzyczało jak bardzo go kocha. Gdy stał dostatecznie blisko niej uśmiechnął się słodko, lecz nie przestawał śpiewać. Jego głos niósł się wszędzie, po całym pomieszczeniu w jakim przebywali. Nagle, kiedy gitarę było coraz ciszej słychać zapaliły się światła, które oślepiły Bellę. Zdezorientowana straciła orientację. Oglądała się dokoła i znów wyglądała na podekscytowaną. Znajdowali się w jakieś wielkiej hali. Przed nimi znajdowało się kilka tysięcy miejsc, na których porozkładane były światełka choinkowe. Wyglądały tak doskonale na tle czarnych ścian. Po chwili blondynka zorientowała się, że są na scenie. Oświetleni kolorowymi światłami. Tylko oni, tylko on, tylko ona i tylko ich miłość. Uśmiechnęła się nieśmiało zaglądając w brązowe oczy chłopaka.
- Nie chce żyć bez Ciebie. – odezwała się zawstydzona. Jej policzka zaczerwieniły się. Brunet uśmiechnął się serdecznie i objął jej policzko zaczarowany urodą dziewczyny. Widział w niej cały świat. Wiedział w niej słońce i deszcz. Widział w niej dobro i szczęście. Widział w niej wszystko co kochał, co podziwiał, co miało dla niego znaczenie. Cała ona była jego marzeniem, które za wszystkie skarby musiał spełnić. Musiał zdobyć, aby uszczęśliwić ją. Musiał być dla niej jak książę dla swojej wybranki, jak obrońca, jak wierny, oddany przyjaciel, jak człowiek, który pomoże, zrozumie i przytuli kiedy trzeba, da powód radości i oddali ciemne chmury z nad jej pięknej główki.
- A ja bez Ciebie. – odpowiedział rozmarzony nie mogąc oderwać wzorku od jej hipnotyzujących oczu. – Wybaczysz mi moje zachowanie ? – zapytał po chwili spuszczając wzrok. Dobrze wiedział, że był winny jej wyjazdu, jej łez i jej nieszczęścia, lecz chciał to naprawić. Już dzisiaj, jutro i zawsze. Bella otworzyła jasne usta i wypowiedziała:
- Tak.
Oboje czuli się jakby ta odpowiedź była najważniejsza w ich życiu. To właśnie ona przekreślała całą przeszłość, wszystko odeszło w zapomnienie. To właśnie ona dawała nadzieję na przyszłość, którą mieli spędzić razem. W miłości, z uśmiechem na twarzach, z sercem oddanym drugiej osobie.
Przyrzekł sobie, że odda jej wszystko, że sprawi, iż będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie, że w końcu należycie się nią zajmie, że już nigdy nie uroni przy nim łzy, że zawsze będą razem, że tym razem nic nie zepsuje.
To był początek. Początek historii o miłości, która potrafi narażać, a nawet oddać życie za drugą osobę. Historia o miłości, która zmieni życie wielu ludzi na ich drodze. Historia miłości, która może zmienić cały świat, jeżeli tylko uwierzysz. Historia o miłości, której może doświadczyć każdy.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together.
* * *
1. Chciałam bardzo podziękować za każdą wiadomość jaką dostałam od Was dziewczyny. Chciałam podziękować za 26 komentarzy. Chciałam podziękować za 219 obserwujących. Chciałam podziękować za 86 tysięcy odwiedzin !
2. Bardzo chciałam Was przeprosić za tak długi czas gdzie nic nie dodałam, a przecież miałam ferie. W sumie teraz kiedy pisałam rozdział przynajmniej zajęłam się czymś innym. Dziękuję, że wciąż jesteście i mogę dla Was pisać.
3. Chciałam Was zapytać czy nie chciałybyście małego konkursu, w którym dosłownie chodzi aby o zgłoszenie się do niego, ja bym wylosowała osobę, która zwycięży pośród zgłoszonych oczywiście przez losowanie, a ta osoba otrzymałaby plakaty Justina - bodajże 20. KTOŚ CHĘTNY ? PODOBA WAM SIĘ POMYSŁ ?
4. Nudziło mi się w ferie i zrobiłam taki mały filmik jako Bella. Może Wam przypadnie do gustu :)
Ps. Nie martwcie się, punktu 5 nie ma ! :)
Pozdrawiam Wszystkim i życzę miłych ferii ! :)
Muszę zawiesić bloga na jakiś czas.
Może za jakiś czas coś dodam.
O ile wszystko się ułoży.
Może za jakiś czas coś dodam.
O ile wszystko się ułoży.
Tagi: opowiadanie5
Rozdział dedykuje believe-in-lovee za zmotywowanie mnie do dodania czegoś lepszego ! Obym tym razem sprostała Twoim wymaganiom, bo serio - starałam się. :]
Skuliła się na łóżku czując jak znów, każdy nerw woła – pomocy. Zmarszczyła czoło zaciskając pięści z bólu. Mocniej przycisnęła powieki czując jak następna fala bólu zbliża się do niej nieodwracalnie. Nabrała powietrza w płuca i szarpnęła pościelą. Pojedyncze łzy zaczęły spływać po jej zaczerwienionych policzkach. Powoli przemierzały niewielką drogę i spadały na materiał, aby zostawić po sobie mokrą plamę. Bella jeszcze bardziej podkuliła kolana pod brodę i automatycznie otworzyła usta wydając z siebie głuchy krzyk. Nie panowała nad swoim sercem, które od kilku dobrych godzin piekło jakby gdzieś w środku blondynki ktoś wszczął pożar. Powoli rozsypywała się na małe kawałki. Powoli czuła jak traci siły. Powoli nie potrafiła łapać oddechu. Powoli znikała gdzieś pomiędzy bólem a wymarzonym odpoczynkiem. Powoli wszystko wracało z zdwojoną siłą kreśląc kolejną ranę na jej słabym sercu. Nikt nie mógł pojąć jak bardzo cierpiała przez jeden list od osoby, która po mimo ciągłego okłamywania samej siebie, liczyła się najbardziej na świecie i nikt nie mógł tego zniszczyć – choćby próbował wszystkiego. Dusiła się tęsknotą, dławiła łzami, zaciągała powietrzem resztkami sił, przypominając sobie swój ulubiony głos. Złe myśli uciekały gdzieś w kąt, zapominała o tym co złe. Przez chwilę dała odpocząć płucom, sercu, oczom. Chciała przestać żyć ciągłym kłamstwem. Chciała zapomnieć o złudzeniach. Chciała zabić nadzieję na wspólne życie. Chciała przestać myśleć o miłości, którą jego darzyła. Chciała dać sobie odpocząć. Chciała być wolna i szczęśliwa.
Przewróciła się na drugi bok zalana łzami i ponownie zacisnęła palce na miękkiej pościeli z przypływem bólu. Przygryzła wargę i przymknęła oczy. Czuła się taka krucha, taka słaba i taka dziecinna. Powoli zaczęła się zastanawiać gdzie się podziała dziewczyna, która nie bała się niczego i nie przejmowała się niczym. Żyła dniem i nie patrzyła w przyszłość. Widziała szczęśliwą dziewczynę, ale nie rozumiała co się stało. Na chwilę zapomniała o bólu i szybko usiadła na łóżku marszcząc czoło. Nie była tym samym człowiekiem, jej życie nie było takie same. Uniosła wzrok i napotkała na swojej drodze pogniecioną kartkę leżącą w kącie. Przełknęła ślinę czując jak ponownie drży z obawy przed bólem. Wstała z łóżka i podeszła do kąta, w którym leżała zwinięta kartka. Przykucnęła parę milimetrów od niej opierając się plecami o zimną, beżową ścianę. Ułożyła łokcie na podciągniętych kolanach i schowała głowę między nogi zagryzając wargę. Jeszcze nie tak dawno obiecała sobie, że wyleczy się z tej chorej miłości do niego. Wiedziała, że nie stanie się to za pomocą pstryknięcia palca, że to okres paru tygodni, miesięcy. Wiedziała, że jeżeli chce stać się wolą, szczęśliwą bez niego to spędzi wiele pustych dni powoli zapominając. Przekręciła głowę w kierunku karki i delikatnie wypuściła powietrze z ust. Prowokowała swoje serce wciąż o nim myśląc. Szybszy oddech zagłuszył jej rozsądne myśli. Serce kawałek niezdarnego mięśnia, kołaczące gdzieś w środku. Tętno odbijające się echem każdego z zakamarków ciała. Ból- rozprzestrzeniający się coraz bardziej z każdym ponownym zaczerpniętym powietrzem. Czuła jak opada z sił, bo wspomnienia są dla niej zbyt ciężkie, lecz wysunęła jedną z rąk przed siebie. Niepewnie, ale zrobiła to. Nie siłowała się długo, gdyż już po chwili trzymała kawałek papieru w swoich rękach i obracała go parę razy dokładnie analizując. Czuła jakby nigdy go nie było, ale jednak go potrzebowała. Miała cichą nadzieję, że pojawi się gdzieś pośrodku pokoju, a ona znów mogła poczuć jego ciepło. Stałby kawałek od niej. Widziała by każdą zmianę w jego oczach. Widziałaby jak rusza klatką przy każdym wdechu. Widziała jak jego cień po chwili znika, rozpływa się. Podniosła wzrok na łóżko czując jak kolejne łzy zaczynają wypływać z jej oczu. Całe to uciekanie od uczuć było głupie i bezcelowe, zupełnie jak jej życie przez ostatnie kilka miesięcy. Przetarła rozmazane oczy i rzuciła przed siebie kartkę zgniecioną w małą kulkę, której tak naprawdę nie chciała odczytać. Wstała z jasnego dywanu i podparła się o parapet. Stanęła przy oknie zastanawiając się i analizując każdą chwilę jaką z nim spędziła. Znaczyły dla niej tak wiele, a sam Justin jeszcze więcej. Jej myśli rozproszył dzwonek telefonu. Niechętnie ruszyła do drugiego pokoju. Podeszła do stolika i podniosła z niego rozświetlony telefon spoglądając na nieznany numer. Kaszlnęła parę razy po czym odebrała połączenie ciekawa kto to, choć nie była w nastroju na jakąkolwiek rozmowę. Przyłożyła telefon do ucha i odezwała się niepewnie :
- Halo ?
Po drugiej stronie ktoś wziął oddech, a po chwili szybko go wypuścił. Sytuacja powtarzała się kilka razy. Bella zmarszczyła czoło i ponownie zapytała :
- Halo ?
Zupełnie nikt nie odpowiedział. W słuchawce zagościła cisza, a blondynkę przeszedł nieprzyjemny dreszcz kiedy myślała kto to może być. Mimo obaw nie zamierzała się rozłączać, a przeciwnie – cierpliwie czekała, aby dowiedzieć się z kim ma przyjemność. Wszystko zdawało się trwać wieczność, ale minęło zaledwie kilka minut. Tym razem to Bella zaczerpnęła oddechu, lecz w połowie wdechu usłyszała męski głos :
- Mam przyjemność rozmawiać z Bellą Bieber ?
Niewiadomo czemu ten głos zdawał się blondynce znany i automatycznie przestała czuć dreszcze i rozluźniła się.
- Tak. – odpowiedziała pewnie siadając na kanapie. – W czym mogę pomóc ? – zapytała po chwili przekręcając głowę w prawo. Rozmówca znów zaczerpnął powietrza.
- Scooter Braun. – odparł nieco ciszej niż mówił wcześniej, a Bella od razu wstrzymała oddech próbując znaleźć powód, dla którego mężczyzna mógłby do niej dzwonić, lecz nic nie przychodziło jej do głowy. W tej chwili wszystko zaczęło się robić dla niej podejrzane i znów poczuła jak jej ciało się trzęsie.
- Nie rozumiem dlaczego pan do mnie dzwoni. – blondynka nie ukrywała swojego zdziwienia, co nie zaskoczyło mężczyzny. Bella cierpliwie czekała na odpowiedź, ale najchętniej zaczęłaby krzyczeć na swojego rozmówcę, w nadziei, iż szybciej wyjawi powód tej rozmowy.
- Chciałbym poprosić o spotkanie. – wyjaśnił Scooter niskim głosem, a Bella otworzyła szczerzej oczy nie mogąc przewidzieć dalszych losów tej rozmowy. Dziwiła się, że wystarczył, aby jeden telefon, a ona zapomniała o innych problemach, a zajęła się zupełnie czymś innym.
- Niech pan wybaczy, ale nic tutaj nie rozumiem. – zwierzyła się blondynka zaczynając masować czoło w nagłym przypływie migreny. - Niby dlaczego mielibyśmy się spotkać ? – zapytała zdziwiona zagryzając dolną wargę.
- To ważne, musimy w końcu otwarcie porozmawiać, a w szczególności szczerze. – powiedział Braun przełykając ślinę w środku zdania. Bella ponownie złapała się za głowę i przyznała :
- Jeżeli to ważne, to powinnyśmy.
W słuchawce rozległo się nagłe westchnienie a po chwili mężczyzna wyjawił miejsce ich dzisiejszego spotkania, na którym pragnął mówić tylko prawdę. Blondynka odłożyła telefon z powrotem na stolik po czym oparła głowę o krańce kanapy. Brała głębokie wdechy, gdyż na samą myśl o spotkaniu z tym mężczyzną robiło jej się słabo, lecz dała słowo, że się zjawi. Braun kazał jej się stawić za okrągłą godzinę w małej restauracji przed Centra Parkiem. Cieszyła się, że w tym miejscu będzie dużo ludzi, gdyż zupełnie nie wiedziała czego się spodziewać.
Nagle wstała z kanapy i ruszyła w stronę łazienki, aby przywrócić się do normalnego wyglądy, co po wczorajszym dniu było trudne.
Po ulicy niosło się echo jej kozaków na korku kiedy spotykały się one z ciemną kostką. Kroczyła śmiało przed siebie przyodziana w granatowy, ciepły płaszcz, szalik oplatający jej szyję, a także zasłaniający znaczną część twarzy, do tego wszystkiego czapka i rękawiczki. Początek zimy zdawał dawał złe znaki dla mieszkańców Mediolanu, gdyż zaczynało się naprawdę źle. Bella bardziej naciągnęła szal na twarz i przyśpieszyła kroku obawiając się spóźnienia.
Po niecałych dziesięciu minutach znalazła się w przytulnej restauracji. Wchodząc do niej zdjęła czapkę i rękawiczki oraz wytrzepała buty obklejone śniegiem. Stanęła na początku lokalu rozpinając kurtkę, a także wzrokiem szukając Scooter’a. Kiedy dostrzegła go wpatrzonego w coś za oknem przybrała poważny wyraz twarzy i niepewnym krokiem przeszła między stolikami zatrzymując się przy wybranym.
- Dzień dobry. – odezwała się przykuwając uwagę mężczyzny, który wyglądał na zmieszanego, a nawet przestraszonego. Bella ściągnęła z siebie ciepły płaszcz odsłaniając czarną bluzkę opinającą jej zaokrąglony brzuch. Przewiesiła płaszcz przez krzesło, a szal delikatnie odwiązała skupiając wzrok na brunecie.
- Witaj. – odpowiedział na powitanie blondynki kiedy usiadła. Zawiesił na niej swoje ciemne oczy i objął dłońmi ciepły kubek kawy.
- Może byłby pan tak miły i wyjawiłby mi cel naszego szybkiego spotkania ? – zapytała zniecierpliwiona kiedy między nimi zagościła niezręczna cisza. Braun wziął głęboki oddech i otworzył usta.
- No tak, już. – odezwał się speszony. Wydawał się naprawdę spięty, lecz próbował to ukryć co wychodziło mu fatalnie. – Pamiętasz jak zapytałaś mnie wczoraj czy Cię znam, czy kiedykolwiek się spotkaliśmy ? – zapytał cicho i powoli nachylając się w stronę blondynki, która doskonale pamiętała tą sytuację, w której się wygłupiła.
- Tak. – pokiwała twierdząco głową.
- Widzisz. – zaczął niepewnie drapiąc się po karku. – Nie byłem z Tobą do końca szczery. – wyjaśnił przymrużając oczy. Od razu można było dostrzec, że to wszystko jest dla niego trudne, jednak ciągnął wszystko dalej, a Bella słuchała go z zaciekawieniem.
- Co to znaczy, że nie był pan ze mną do końca szczery ? – zapytała układając ręce na stole, a także poważnie spoglądając na bruneta.
- Bo widzisz. – szepnął cicho. – My się znamy, a już na pewno spotkaliśmy. – wyjawił Scooter patrząc na zbitą z tropu dziewczynę.
- Co to znaczy ? – odezwała się po chwili milczenia.
- Bello, może mi nie uwierzysz, ale jestem Twoim ojcem. – powiedział powoli mężczyzna patrząc prosto w niebieskie oczy dziewczyny. Bella wstrzymała oddech, a jej wyraz twarzy stał się nie do odczytania. Wszystko w niej dudniło, obijało się o ściany mózgu, szalało. Spojrzała na mężczyznę siedzącego naprzeciw niej i analizowała jego twarz. Widziała na niej swój nos i budowę ust. Schowała twarz w ręce i zaczęła szybko oddychać, aby się nie rozpłakać. Nagle podniosła się z miejsca i zaczęła ubierać płaszcz. Mężczyzna patrzył na nią zdziwiony.
- Co Ty robisz ? – zapytał. Blondynka odwróciła się w jego kierunku ze łzami w oczach i krzyknęła dosyć głośno :
- Jak mogłeś o mnie zapomnieć, jak mogłeś mnie zostawić ?!
- To nie było tak. – odezwał się natychmiastowo zatrzymując rodziną córkę.
- Z przyjemnością posłucham jak to było. – powiedziała zakładając rękawiczki.
- Wszystko działo się za szybko. – mówił Scooter unikając wzroku blondynki. – Nie miałam nad niczym zapanować, a już na pewno nie nad Twoją matką. – przyznał wycierając oko ręką. Bella od kilku minut słuchała historii swoich biologicznych rodziców nie mogąc zrozumieć wielu spraw. – Koncentrowała się tylko na Tobie.
- Co się stało później ? – zapytała zaciekawiona patrząc na bolesny wyraz twarzy Scooter’a. Mężczyzna wziął głęboki oddech.
- Przyszłaś na świat, a Maddie odeszła. – wyszeptał brunet nie kryjąc łez. Blondynka zakryła twarz. – Myślałem, że nigdy w życiu Cię nie spotkam. – wyznał Barun patrząc na córkę. – Najwyraźniej Bóg dał mi drugą szansę. – powiedział czulej delikatnie się uśmiechając.
- Oddała za mnie życie … - wyszeptała smutno nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Wszystko się nagle zatrzymało. W jej głowie rozległ się krzyk dziecka. Zacisnęła powieki i przez chwilę pozostała w bezruchu, aż głos mężczyzny nie wyrwał jej z dziwnej krainy, do której trafiła.
- Była cudowna. – odezwał się Braun wyciągając z kieszeni portfel. Otworzył go i wsunął w ręce dziewczyny małe zdjęcie. – Zawsze noszę je ze sobą. – zwierzył się lekko uśmiechając. Bella przejechała kciukiem po nawierzchni zdjęcia. Zakręciła jej się łza w oku kiedy widziała niebieskie oczy przykryte blond grzywką, kiedy widziała swoją prawdziwą mamę.
- Dziękuję. – wyszeptała do zdjęcia pełna wdzięczności. Chwilę po tym poczuła oplatające ją ramiona. Po mimo bólu jaki czuła wtuliła się w ojca. To było jak spełnienie wszystkich marzeń na raz, jakby miała w końcu wszystko. Uśmiechnęła się zamykając oczy.
- Wiem, że zepsułem w przeszłości wszystko, ale teraz, chce to naprawić. – powiedział oddalając się od córki. – Dostałem szansę od losu, a od Ciebie ? – uniósł wzrok wpatrując się w niebieskie oczy córki, które przypominały mu jedną, jedyną osobę, którą kochał ponad życie i zawsze będzie ją kochał.
- Tak, tato. – wyszeptała.
Chyba od dawna tak szeroki uśmiech nie zagościł na jej twarzy, a w jej oczach nie szalały te radosne iskierki. Patrzyła na mężczyznę, który zjawił się w jej życiu. Była pewna, że zmieni wiele, że z jego pomocą znów stanie się beztroską dziewczyną, której można było wmówić, że miłość nie boli, że wspomnienia wyblakną, że rany się zagoją, a on nigdy nie wróci.
- Poczta do pani. – zawołała kobieta z recepcji kiedy dostrzegła Bellę wchodzącą do hotelu z zakupami na dzisiejszą kolację z ojcem, przy której miała opowiedzieć mu o swoim życiu. Blondynka podeszła do lady i przejęła list. Od razu kiedy dotknęła papieru i spojrzała na niego wiedziała skąd został nadany, kto go napisał. Puściła w myślach wiązankę przekleństw, a do recepcjonistki uśmiechnęła się.
Kiedy weszła do pokoju odłożyła zakupy w kuchni, a sama usiadła przy stole. Pokiwała głową obracając w rękach list.
- Justin, Justin, Justin … - wyszeptała z rezygnacją. – Wszystko jak zawsze komplikujesz ! – krzyknęła zrzucając list na podłogę. Wstała z krzesła i mocno zaczęła skakać po białej kopercie pozostawiając na niej ciemne i mokre plamy. Po chwili stanęła w miejscu czując ten sam ból. Skuliła się pod ścianą, lecz po chwili wstała i zwalczyła tęsknotę. Wiedziała, że ma kogoś z kimś czuje się silniejsza, że on nie może się liczyć, nigdy nie mógł się liczyć.
Kopnęła list gdzieś w kąt po czym zabrała się za przygotowanie kolacji, która miała wypaść bardzo dobrze. Wyciągnęła wszystko kupione produkty z reklamówek i rozłożyła je na stole. W międzyczasie przyniosła do kuchni swojego laptopa i puściła ulubioną piosenkę na wyciszenie. Zaczęła obierać warzywa, grzała wodę na makaron, podgrzewała patelnię. Wszystko szło bardzo dobrze, aż w końcu jedzenie było gotowe. Pokój w salonie stał się miejscem jej dzisiejszego posiłku. Ułożyła na małym stoliku dwa talerze, kieliszki, noże, widelce i chusteczki. Wszystko miało być dopracowane. Nałożyła na Telerze ciepłe jedzenie, które nauczyła się gotować w restauracji. Nie zamierzała zakładać sukienki. Miała na sobie czarne, po przedzierane spodnie i bluzkę odsłaniającą jedno ramię. Chciała być sobą, a nie stwarzać pozory. W całym mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. Bella poderwała się z miejsca i szybko je otworzyła.
- Cześć. – przywitał ją tata całusem w policzek, który dziewczyna odwzajemniła.
- Witaj tato. – uśmiechnęła się zapraszając mężczyznę do środka.
Braun dokładnie rozglądał się po każdym zakamarku pokoju i marszczył czoło widząc niemałe zacieki na ścianach. Przymknął oczy a otworzył buzię w celu wypowiedzenia paru słów.
- Nie myślisz nad zamieszkaniem w normalnym miejscu, gdzie dziecko będzie miało warunki ? – zapytał podchodząc do córki, która nakazała mu usiąść przy stoliku w salonie. Spojrzała na niego smutna i zagryzła wargę.
- Nie myślałam nad tym. – odpowiedziała obejmując swój brzuch.
Mężczyzna pokiwał głową i pomachał rękę dając jej znak, że porozmawiają o tym później. Oboje chwycili do rąk sztućce i zaczęli jeść. Nie odzywali się do siebie, aż drugie z nich nie zjadło. Bella rozsiadła się na kanapie odwracając się w stronę ojca po czym delikatnie uśmiechnęła.
- Chcę Cię poznać. – odezwał się Braun, a blondynka natychmiastowo wstała z kanapy i wróciła z kuchni z laptopem pod ręką. Odsunęła talerze ze stołu, a ułożyła na nim urządzenie - uruchamiając. Weszła w filmiki z dzieciństwa, które nagrywała jej przyrodnia matka i wszystko pokazała ojcu, który zdawał się być zachwycony.
- A to kto ? – zapytał Scooter kiedy na filmikach zaczął pojawiać się uśmiechnięty brunet.
- Mój przyrodni brat, Justin. – odpowiedziała dziewczyna próbując nie ukazywać swoich uczuć.
Widziała uśmiech mężczyzny kiedy jego jedyna córka wygłupiała się w młodości ze swoim bratem, a właściwie miłością życia. Sama nie mogła uwierzyć, że kiedyś byli tak blisko, że byli nie rozłączni. Wszystko się zmieniło. Zastanawiała się jak długo jeszcze wytrzyma bez płaczu patrząc na te filmiki. Obróciła wzrok w drugą stronę nie kusząc losu i skupiła się na ścianie. Zapomniała o wspomnieniach, nie miały dla niej wartości. Zacisnęła powieki, ale po chwilę do jej uszu dobiegł jego głos. Dokładnie pamiętała chwilę w swoim życiu kiedy Justin zgodził się nagrać swój śpiew, aby Bella mogła go słuchać na okrągło. Zagryzła wargę i powoli wsłuchała się w idealny głos chłopaka. Przypomniała sobie każdą chwilę i każde uczucie jakie towarzyszyło jej, kiedy mogła przebywać w jego towarzystwie. Nabrała powietrza w płuca, kiedy muzyka została wyłączona.
- Chcę go poznać. – wyznał Braun zwracając uwagę córki, której oczy prawie nie wyszły z orbit. Przełknęła ślinę analizując wypowiedzieć taty.
- Nie ma mowy. – odezwała się stanowczo wstając z kanapy. Scooter wydawał się zdziwiony, lecz po mimo tego nadal ciągnął rozmowę.
- Ten chłopak ma niewysłowiony talent ! – krzyknął radośnie próbując pokazać córce jak bardzo zależy mu na znajomości z tym chłopakiem. Bella patrzyła na ojca, widziała ten błysk w oczu.
- Albo on, albo ja. – wyszeptała po cichu, ale już po chwili żałowała swoich słów.
- Bells, proszę. – błagał mężczyzna.
- Powiedziałam nie ! – krzyknęła zdenerwowana zamykając laptopa. Serce kazało jej wstąpić do kuchni. Kiedy się w niej znalazła schyliła się i sięgnęła po kartkę papieru schowaną w kopercie. Trzymając ją w ręce przeszła do swojej sypialni, w której się zamknęła. Usiadła na łóżku i pomału rozerwała papier. W końcu znajdowała się kartka. Bella wyciągnęła ją i przesunęła po niej wzrokiem. Jej serce trzęsło się jak oszalałe, całe drżało widząc końcowy napis - Justin. Przełknęła ślinę i po mimo strachu zaczęła czytać.
"Bello,
wysyłam do Ciebie kolejny list nie będąc pewien czy to dobry adres, czy do Ciebie dochodzą, czy najważniejsze - odczytujesz je. Stawiam na nie. Dobrze wiem, że wiele Cię to kosztuje, a ja szanuję każdą Twoją decyzję, również tą o wyjeździe, ale to nie zmienia faktu, że za Tobą tęsknię całym sobą, a moje serce powoli i boleśnie usycha, umiera.
Zastanawiam się co mam Ci napisać, co takiego istotnego powiedzieć. Nie wiem. Jestem sam. Jestem samotny. Jestem zagubiony, a raczej zgubiony. Tak, dobrze czytasz - jestem sam. Jestem wolny, choć niezupełnie. Cierpię i chyba dorównuje w tym Tobie. True okazała się jedną z tych, dla których miłość nie ma sensu i nie znajdą tego uczucia. Tydzień po Twoim wyjeździe zostawiła mnie dla jakiegoś lepszego. W sumie nie dziwie się. Byłem inny kiedy mnie zostawiłaś. Czułem się pusty i niepotrzebny, chyba to widziała.
Przez ten cały czas dochodzę do Ciebie, ale jedyne co udało mi się osiągnąć to myśl, że tylko Ty zawsze byłaś tą najważniejszą, a ja po prostu nie chciałem tego. Bałem się o Twoją opinię, którą Ty oczywiście się nie martwiłaś. Bałem się o Ciebie, ale o siebie też. Nie na co dzień można zobaczyć parę, która była kiedyś bratem i siostrą, a w sumie na zawsze nimi pozostaniemy.
Cóż mogę powiedzieć Bella ? Przepraszam.
Tak, to chyba najodpowiedniejsze słowo jakie mogłabyś, teraz ode mnie usłyszeć. Tęsknię za Tobą, choć nie mówię o tym nikomu, bo przecież nie ma czym się chwalić, nawet nie ma komu. Myślami zbyt często wracam do przeszłości, w której się zatracam, bo Ty tam jesteś. Próbuję żyć na nowo, bez Ciebie, ale wciąż czuję jak mam za sobą niedomknięte rozdziały. Straciłem na starcie to co miałem najcenniejszego do zyskania - Ciebie. Boję się ryzyka i nie zamierzałem ryzykować. Chcę walczyć, ale już nie potrafię. Wiem, że jestem silny, ale teraz upadam, jestem słaby. Zniszczyłem to co kochałem, to co razem kochaliśmy, co razem stworzyliśmy. Gubię się, Ty na pewno też. Razem upadamy co dzień, przegrywamy bitwę o swoje szczęście, rozpadamy się wewnętrznie, płaczemy do poduszek, śmiejemy się w jakimś nudnym towarzystwie i znów gubimy, aby trwać w wiecznym kole. Chce zdobywać szczyty, ale chwilę później wiem, że je stracę. Nie wiem jak żyć bez Ciebie. Nie ufam nikomu, coraz częściej brakuje mi siły do życia. Wiem, że nie wszystko stracone. Przecież Ty i ja mamy w sobie uczucia i choć jesteś tam daleko to czuję bicie Twojego serca, czujesz ? Właśnie przyśpiesza.
Dziewczyna nie mogła już wytrzymać. Upadła na łóżko, na miękką pościel i ukryła twarz w poduszce zalewając się łzami, zmywając makijaż. Do pokoju wbiegł tata dziewczyny. Usiadł na łóżku i nie wiedząc do zrobić przytulił do siebie swoje dziecko. Kołysał ją i powtarzał, że jutro będzie lepiej. Bella otwarła rozmazane oczy, spojrzała na ojca pełna nadziei i wyszeptała :
- Poznasz go.
Cześć Wszystkim ! Jak się macie po sylwestrze, bo ja nawet dobrze, choć dzisiejszy dzień jest chyba jakiś dziwny. Zresztą trudno, są te lepsze i gorsze. Rozdział napisałam już wczoraj, ale nie zdążyłam go dodać. Zwróciłam szczególną uwagę na wywarcie na Was jakiś uczuć, na wszystko i mam nadzieję, że idzie to dostrzec. A w następnym rozdziale znów pojawi się Justin !!! Czekaliście na to ? :) Emocji będzie wiele :) A teraz małe podziękowania dla :
Skuliła się na łóżku czując jak znów, każdy nerw woła – pomocy. Zmarszczyła czoło zaciskając pięści z bólu. Mocniej przycisnęła powieki czując jak następna fala bólu zbliża się do niej nieodwracalnie. Nabrała powietrza w płuca i szarpnęła pościelą. Pojedyncze łzy zaczęły spływać po jej zaczerwienionych policzkach. Powoli przemierzały niewielką drogę i spadały na materiał, aby zostawić po sobie mokrą plamę. Bella jeszcze bardziej podkuliła kolana pod brodę i automatycznie otworzyła usta wydając z siebie głuchy krzyk. Nie panowała nad swoim sercem, które od kilku dobrych godzin piekło jakby gdzieś w środku blondynki ktoś wszczął pożar. Powoli rozsypywała się na małe kawałki. Powoli czuła jak traci siły. Powoli nie potrafiła łapać oddechu. Powoli znikała gdzieś pomiędzy bólem a wymarzonym odpoczynkiem. Powoli wszystko wracało z zdwojoną siłą kreśląc kolejną ranę na jej słabym sercu. Nikt nie mógł pojąć jak bardzo cierpiała przez jeden list od osoby, która po mimo ciągłego okłamywania samej siebie, liczyła się najbardziej na świecie i nikt nie mógł tego zniszczyć – choćby próbował wszystkiego. Dusiła się tęsknotą, dławiła łzami, zaciągała powietrzem resztkami sił, przypominając sobie swój ulubiony głos. Złe myśli uciekały gdzieś w kąt, zapominała o tym co złe. Przez chwilę dała odpocząć płucom, sercu, oczom. Chciała przestać żyć ciągłym kłamstwem. Chciała zapomnieć o złudzeniach. Chciała zabić nadzieję na wspólne życie. Chciała przestać myśleć o miłości, którą jego darzyła. Chciała dać sobie odpocząć. Chciała być wolna i szczęśliwa.
Przewróciła się na drugi bok zalana łzami i ponownie zacisnęła palce na miękkiej pościeli z przypływem bólu. Przygryzła wargę i przymknęła oczy. Czuła się taka krucha, taka słaba i taka dziecinna. Powoli zaczęła się zastanawiać gdzie się podziała dziewczyna, która nie bała się niczego i nie przejmowała się niczym. Żyła dniem i nie patrzyła w przyszłość. Widziała szczęśliwą dziewczynę, ale nie rozumiała co się stało. Na chwilę zapomniała o bólu i szybko usiadła na łóżku marszcząc czoło. Nie była tym samym człowiekiem, jej życie nie było takie same. Uniosła wzrok i napotkała na swojej drodze pogniecioną kartkę leżącą w kącie. Przełknęła ślinę czując jak ponownie drży z obawy przed bólem. Wstała z łóżka i podeszła do kąta, w którym leżała zwinięta kartka. Przykucnęła parę milimetrów od niej opierając się plecami o zimną, beżową ścianę. Ułożyła łokcie na podciągniętych kolanach i schowała głowę między nogi zagryzając wargę. Jeszcze nie tak dawno obiecała sobie, że wyleczy się z tej chorej miłości do niego. Wiedziała, że nie stanie się to za pomocą pstryknięcia palca, że to okres paru tygodni, miesięcy. Wiedziała, że jeżeli chce stać się wolą, szczęśliwą bez niego to spędzi wiele pustych dni powoli zapominając. Przekręciła głowę w kierunku karki i delikatnie wypuściła powietrze z ust. Prowokowała swoje serce wciąż o nim myśląc. Szybszy oddech zagłuszył jej rozsądne myśli. Serce kawałek niezdarnego mięśnia, kołaczące gdzieś w środku. Tętno odbijające się echem każdego z zakamarków ciała. Ból- rozprzestrzeniający się coraz bardziej z każdym ponownym zaczerpniętym powietrzem. Czuła jak opada z sił, bo wspomnienia są dla niej zbyt ciężkie, lecz wysunęła jedną z rąk przed siebie. Niepewnie, ale zrobiła to. Nie siłowała się długo, gdyż już po chwili trzymała kawałek papieru w swoich rękach i obracała go parę razy dokładnie analizując. Czuła jakby nigdy go nie było, ale jednak go potrzebowała. Miała cichą nadzieję, że pojawi się gdzieś pośrodku pokoju, a ona znów mogła poczuć jego ciepło. Stałby kawałek od niej. Widziała by każdą zmianę w jego oczach. Widziałaby jak rusza klatką przy każdym wdechu. Widziała jak jego cień po chwili znika, rozpływa się. Podniosła wzrok na łóżko czując jak kolejne łzy zaczynają wypływać z jej oczu. Całe to uciekanie od uczuć było głupie i bezcelowe, zupełnie jak jej życie przez ostatnie kilka miesięcy. Przetarła rozmazane oczy i rzuciła przed siebie kartkę zgniecioną w małą kulkę, której tak naprawdę nie chciała odczytać. Wstała z jasnego dywanu i podparła się o parapet. Stanęła przy oknie zastanawiając się i analizując każdą chwilę jaką z nim spędziła. Znaczyły dla niej tak wiele, a sam Justin jeszcze więcej. Jej myśli rozproszył dzwonek telefonu. Niechętnie ruszyła do drugiego pokoju. Podeszła do stolika i podniosła z niego rozświetlony telefon spoglądając na nieznany numer. Kaszlnęła parę razy po czym odebrała połączenie ciekawa kto to, choć nie była w nastroju na jakąkolwiek rozmowę. Przyłożyła telefon do ucha i odezwała się niepewnie :
- Halo ?
Po drugiej stronie ktoś wziął oddech, a po chwili szybko go wypuścił. Sytuacja powtarzała się kilka razy. Bella zmarszczyła czoło i ponownie zapytała :
- Halo ?
Zupełnie nikt nie odpowiedział. W słuchawce zagościła cisza, a blondynkę przeszedł nieprzyjemny dreszcz kiedy myślała kto to może być. Mimo obaw nie zamierzała się rozłączać, a przeciwnie – cierpliwie czekała, aby dowiedzieć się z kim ma przyjemność. Wszystko zdawało się trwać wieczność, ale minęło zaledwie kilka minut. Tym razem to Bella zaczerpnęła oddechu, lecz w połowie wdechu usłyszała męski głos :
- Mam przyjemność rozmawiać z Bellą Bieber ?
Niewiadomo czemu ten głos zdawał się blondynce znany i automatycznie przestała czuć dreszcze i rozluźniła się.
- Tak. – odpowiedziała pewnie siadając na kanapie. – W czym mogę pomóc ? – zapytała po chwili przekręcając głowę w prawo. Rozmówca znów zaczerpnął powietrza.
- Scooter Braun. – odparł nieco ciszej niż mówił wcześniej, a Bella od razu wstrzymała oddech próbując znaleźć powód, dla którego mężczyzna mógłby do niej dzwonić, lecz nic nie przychodziło jej do głowy. W tej chwili wszystko zaczęło się robić dla niej podejrzane i znów poczuła jak jej ciało się trzęsie.
- Nie rozumiem dlaczego pan do mnie dzwoni. – blondynka nie ukrywała swojego zdziwienia, co nie zaskoczyło mężczyzny. Bella cierpliwie czekała na odpowiedź, ale najchętniej zaczęłaby krzyczeć na swojego rozmówcę, w nadziei, iż szybciej wyjawi powód tej rozmowy.
- Chciałbym poprosić o spotkanie. – wyjaśnił Scooter niskim głosem, a Bella otworzyła szczerzej oczy nie mogąc przewidzieć dalszych losów tej rozmowy. Dziwiła się, że wystarczył, aby jeden telefon, a ona zapomniała o innych problemach, a zajęła się zupełnie czymś innym.
- Niech pan wybaczy, ale nic tutaj nie rozumiem. – zwierzyła się blondynka zaczynając masować czoło w nagłym przypływie migreny. - Niby dlaczego mielibyśmy się spotkać ? – zapytała zdziwiona zagryzając dolną wargę.
- To ważne, musimy w końcu otwarcie porozmawiać, a w szczególności szczerze. – powiedział Braun przełykając ślinę w środku zdania. Bella ponownie złapała się za głowę i przyznała :
- Jeżeli to ważne, to powinnyśmy.
W słuchawce rozległo się nagłe westchnienie a po chwili mężczyzna wyjawił miejsce ich dzisiejszego spotkania, na którym pragnął mówić tylko prawdę. Blondynka odłożyła telefon z powrotem na stolik po czym oparła głowę o krańce kanapy. Brała głębokie wdechy, gdyż na samą myśl o spotkaniu z tym mężczyzną robiło jej się słabo, lecz dała słowo, że się zjawi. Braun kazał jej się stawić za okrągłą godzinę w małej restauracji przed Centra Parkiem. Cieszyła się, że w tym miejscu będzie dużo ludzi, gdyż zupełnie nie wiedziała czego się spodziewać.
Nagle wstała z kanapy i ruszyła w stronę łazienki, aby przywrócić się do normalnego wyglądy, co po wczorajszym dniu było trudne.
Po ulicy niosło się echo jej kozaków na korku kiedy spotykały się one z ciemną kostką. Kroczyła śmiało przed siebie przyodziana w granatowy, ciepły płaszcz, szalik oplatający jej szyję, a także zasłaniający znaczną część twarzy, do tego wszystkiego czapka i rękawiczki. Początek zimy zdawał dawał złe znaki dla mieszkańców Mediolanu, gdyż zaczynało się naprawdę źle. Bella bardziej naciągnęła szal na twarz i przyśpieszyła kroku obawiając się spóźnienia.
Po niecałych dziesięciu minutach znalazła się w przytulnej restauracji. Wchodząc do niej zdjęła czapkę i rękawiczki oraz wytrzepała buty obklejone śniegiem. Stanęła na początku lokalu rozpinając kurtkę, a także wzrokiem szukając Scooter’a. Kiedy dostrzegła go wpatrzonego w coś za oknem przybrała poważny wyraz twarzy i niepewnym krokiem przeszła między stolikami zatrzymując się przy wybranym.
- Dzień dobry. – odezwała się przykuwając uwagę mężczyzny, który wyglądał na zmieszanego, a nawet przestraszonego. Bella ściągnęła z siebie ciepły płaszcz odsłaniając czarną bluzkę opinającą jej zaokrąglony brzuch. Przewiesiła płaszcz przez krzesło, a szal delikatnie odwiązała skupiając wzrok na brunecie.
- Witaj. – odpowiedział na powitanie blondynki kiedy usiadła. Zawiesił na niej swoje ciemne oczy i objął dłońmi ciepły kubek kawy.
- Może byłby pan tak miły i wyjawiłby mi cel naszego szybkiego spotkania ? – zapytała zniecierpliwiona kiedy między nimi zagościła niezręczna cisza. Braun wziął głęboki oddech i otworzył usta.
- No tak, już. – odezwał się speszony. Wydawał się naprawdę spięty, lecz próbował to ukryć co wychodziło mu fatalnie. – Pamiętasz jak zapytałaś mnie wczoraj czy Cię znam, czy kiedykolwiek się spotkaliśmy ? – zapytał cicho i powoli nachylając się w stronę blondynki, która doskonale pamiętała tą sytuację, w której się wygłupiła.
- Tak. – pokiwała twierdząco głową.
- Widzisz. – zaczął niepewnie drapiąc się po karku. – Nie byłem z Tobą do końca szczery. – wyjaśnił przymrużając oczy. Od razu można było dostrzec, że to wszystko jest dla niego trudne, jednak ciągnął wszystko dalej, a Bella słuchała go z zaciekawieniem.
- Co to znaczy, że nie był pan ze mną do końca szczery ? – zapytała układając ręce na stole, a także poważnie spoglądając na bruneta.
- Bo widzisz. – szepnął cicho. – My się znamy, a już na pewno spotkaliśmy. – wyjawił Scooter patrząc na zbitą z tropu dziewczynę.
- Co to znaczy ? – odezwała się po chwili milczenia.
- Bello, może mi nie uwierzysz, ale jestem Twoim ojcem. – powiedział powoli mężczyzna patrząc prosto w niebieskie oczy dziewczyny. Bella wstrzymała oddech, a jej wyraz twarzy stał się nie do odczytania. Wszystko w niej dudniło, obijało się o ściany mózgu, szalało. Spojrzała na mężczyznę siedzącego naprzeciw niej i analizowała jego twarz. Widziała na niej swój nos i budowę ust. Schowała twarz w ręce i zaczęła szybko oddychać, aby się nie rozpłakać. Nagle podniosła się z miejsca i zaczęła ubierać płaszcz. Mężczyzna patrzył na nią zdziwiony.
- Co Ty robisz ? – zapytał. Blondynka odwróciła się w jego kierunku ze łzami w oczach i krzyknęła dosyć głośno :
- Jak mogłeś o mnie zapomnieć, jak mogłeś mnie zostawić ?!
- To nie było tak. – odezwał się natychmiastowo zatrzymując rodziną córkę.
- Z przyjemnością posłucham jak to było. – powiedziała zakładając rękawiczki.
- Wszystko działo się za szybko. – mówił Scooter unikając wzroku blondynki. – Nie miałam nad niczym zapanować, a już na pewno nie nad Twoją matką. – przyznał wycierając oko ręką. Bella od kilku minut słuchała historii swoich biologicznych rodziców nie mogąc zrozumieć wielu spraw. – Koncentrowała się tylko na Tobie.
- Co się stało później ? – zapytała zaciekawiona patrząc na bolesny wyraz twarzy Scooter’a. Mężczyzna wziął głęboki oddech.
- Przyszłaś na świat, a Maddie odeszła. – wyszeptał brunet nie kryjąc łez. Blondynka zakryła twarz. – Myślałem, że nigdy w życiu Cię nie spotkam. – wyznał Barun patrząc na córkę. – Najwyraźniej Bóg dał mi drugą szansę. – powiedział czulej delikatnie się uśmiechając.
- Oddała za mnie życie … - wyszeptała smutno nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Wszystko się nagle zatrzymało. W jej głowie rozległ się krzyk dziecka. Zacisnęła powieki i przez chwilę pozostała w bezruchu, aż głos mężczyzny nie wyrwał jej z dziwnej krainy, do której trafiła.
- Była cudowna. – odezwał się Braun wyciągając z kieszeni portfel. Otworzył go i wsunął w ręce dziewczyny małe zdjęcie. – Zawsze noszę je ze sobą. – zwierzył się lekko uśmiechając. Bella przejechała kciukiem po nawierzchni zdjęcia. Zakręciła jej się łza w oku kiedy widziała niebieskie oczy przykryte blond grzywką, kiedy widziała swoją prawdziwą mamę.
- Dziękuję. – wyszeptała do zdjęcia pełna wdzięczności. Chwilę po tym poczuła oplatające ją ramiona. Po mimo bólu jaki czuła wtuliła się w ojca. To było jak spełnienie wszystkich marzeń na raz, jakby miała w końcu wszystko. Uśmiechnęła się zamykając oczy.
- Wiem, że zepsułem w przeszłości wszystko, ale teraz, chce to naprawić. – powiedział oddalając się od córki. – Dostałem szansę od losu, a od Ciebie ? – uniósł wzrok wpatrując się w niebieskie oczy córki, które przypominały mu jedną, jedyną osobę, którą kochał ponad życie i zawsze będzie ją kochał.
- Tak, tato. – wyszeptała.
Chyba od dawna tak szeroki uśmiech nie zagościł na jej twarzy, a w jej oczach nie szalały te radosne iskierki. Patrzyła na mężczyznę, który zjawił się w jej życiu. Była pewna, że zmieni wiele, że z jego pomocą znów stanie się beztroską dziewczyną, której można było wmówić, że miłość nie boli, że wspomnienia wyblakną, że rany się zagoją, a on nigdy nie wróci.
- Poczta do pani. – zawołała kobieta z recepcji kiedy dostrzegła Bellę wchodzącą do hotelu z zakupami na dzisiejszą kolację z ojcem, przy której miała opowiedzieć mu o swoim życiu. Blondynka podeszła do lady i przejęła list. Od razu kiedy dotknęła papieru i spojrzała na niego wiedziała skąd został nadany, kto go napisał. Puściła w myślach wiązankę przekleństw, a do recepcjonistki uśmiechnęła się.
Kiedy weszła do pokoju odłożyła zakupy w kuchni, a sama usiadła przy stole. Pokiwała głową obracając w rękach list.
- Justin, Justin, Justin … - wyszeptała z rezygnacją. – Wszystko jak zawsze komplikujesz ! – krzyknęła zrzucając list na podłogę. Wstała z krzesła i mocno zaczęła skakać po białej kopercie pozostawiając na niej ciemne i mokre plamy. Po chwili stanęła w miejscu czując ten sam ból. Skuliła się pod ścianą, lecz po chwili wstała i zwalczyła tęsknotę. Wiedziała, że ma kogoś z kimś czuje się silniejsza, że on nie może się liczyć, nigdy nie mógł się liczyć.
Kopnęła list gdzieś w kąt po czym zabrała się za przygotowanie kolacji, która miała wypaść bardzo dobrze. Wyciągnęła wszystko kupione produkty z reklamówek i rozłożyła je na stole. W międzyczasie przyniosła do kuchni swojego laptopa i puściła ulubioną piosenkę na wyciszenie. Zaczęła obierać warzywa, grzała wodę na makaron, podgrzewała patelnię. Wszystko szło bardzo dobrze, aż w końcu jedzenie było gotowe. Pokój w salonie stał się miejscem jej dzisiejszego posiłku. Ułożyła na małym stoliku dwa talerze, kieliszki, noże, widelce i chusteczki. Wszystko miało być dopracowane. Nałożyła na Telerze ciepłe jedzenie, które nauczyła się gotować w restauracji. Nie zamierzała zakładać sukienki. Miała na sobie czarne, po przedzierane spodnie i bluzkę odsłaniającą jedno ramię. Chciała być sobą, a nie stwarzać pozory. W całym mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. Bella poderwała się z miejsca i szybko je otworzyła.
- Cześć. – przywitał ją tata całusem w policzek, który dziewczyna odwzajemniła.
- Witaj tato. – uśmiechnęła się zapraszając mężczyznę do środka.
Braun dokładnie rozglądał się po każdym zakamarku pokoju i marszczył czoło widząc niemałe zacieki na ścianach. Przymknął oczy a otworzył buzię w celu wypowiedzenia paru słów.
- Nie myślisz nad zamieszkaniem w normalnym miejscu, gdzie dziecko będzie miało warunki ? – zapytał podchodząc do córki, która nakazała mu usiąść przy stoliku w salonie. Spojrzała na niego smutna i zagryzła wargę.
- Nie myślałam nad tym. – odpowiedziała obejmując swój brzuch.
Mężczyzna pokiwał głową i pomachał rękę dając jej znak, że porozmawiają o tym później. Oboje chwycili do rąk sztućce i zaczęli jeść. Nie odzywali się do siebie, aż drugie z nich nie zjadło. Bella rozsiadła się na kanapie odwracając się w stronę ojca po czym delikatnie uśmiechnęła.
- Chcę Cię poznać. – odezwał się Braun, a blondynka natychmiastowo wstała z kanapy i wróciła z kuchni z laptopem pod ręką. Odsunęła talerze ze stołu, a ułożyła na nim urządzenie - uruchamiając. Weszła w filmiki z dzieciństwa, które nagrywała jej przyrodnia matka i wszystko pokazała ojcu, który zdawał się być zachwycony.
- A to kto ? – zapytał Scooter kiedy na filmikach zaczął pojawiać się uśmiechnięty brunet.
- Mój przyrodni brat, Justin. – odpowiedziała dziewczyna próbując nie ukazywać swoich uczuć.
Widziała uśmiech mężczyzny kiedy jego jedyna córka wygłupiała się w młodości ze swoim bratem, a właściwie miłością życia. Sama nie mogła uwierzyć, że kiedyś byli tak blisko, że byli nie rozłączni. Wszystko się zmieniło. Zastanawiała się jak długo jeszcze wytrzyma bez płaczu patrząc na te filmiki. Obróciła wzrok w drugą stronę nie kusząc losu i skupiła się na ścianie. Zapomniała o wspomnieniach, nie miały dla niej wartości. Zacisnęła powieki, ale po chwilę do jej uszu dobiegł jego głos. Dokładnie pamiętała chwilę w swoim życiu kiedy Justin zgodził się nagrać swój śpiew, aby Bella mogła go słuchać na okrągło. Zagryzła wargę i powoli wsłuchała się w idealny głos chłopaka. Przypomniała sobie każdą chwilę i każde uczucie jakie towarzyszyło jej, kiedy mogła przebywać w jego towarzystwie. Nabrała powietrza w płuca, kiedy muzyka została wyłączona.
- Chcę go poznać. – wyznał Braun zwracając uwagę córki, której oczy prawie nie wyszły z orbit. Przełknęła ślinę analizując wypowiedzieć taty.
- Nie ma mowy. – odezwała się stanowczo wstając z kanapy. Scooter wydawał się zdziwiony, lecz po mimo tego nadal ciągnął rozmowę.
- Ten chłopak ma niewysłowiony talent ! – krzyknął radośnie próbując pokazać córce jak bardzo zależy mu na znajomości z tym chłopakiem. Bella patrzyła na ojca, widziała ten błysk w oczu.
- Albo on, albo ja. – wyszeptała po cichu, ale już po chwili żałowała swoich słów.
- Bells, proszę. – błagał mężczyzna.
- Powiedziałam nie ! – krzyknęła zdenerwowana zamykając laptopa. Serce kazało jej wstąpić do kuchni. Kiedy się w niej znalazła schyliła się i sięgnęła po kartkę papieru schowaną w kopercie. Trzymając ją w ręce przeszła do swojej sypialni, w której się zamknęła. Usiadła na łóżku i pomału rozerwała papier. W końcu znajdowała się kartka. Bella wyciągnęła ją i przesunęła po niej wzrokiem. Jej serce trzęsło się jak oszalałe, całe drżało widząc końcowy napis - Justin. Przełknęła ślinę i po mimo strachu zaczęła czytać.
"Bello,
wysyłam do Ciebie kolejny list nie będąc pewien czy to dobry adres, czy do Ciebie dochodzą, czy najważniejsze - odczytujesz je. Stawiam na nie. Dobrze wiem, że wiele Cię to kosztuje, a ja szanuję każdą Twoją decyzję, również tą o wyjeździe, ale to nie zmienia faktu, że za Tobą tęsknię całym sobą, a moje serce powoli i boleśnie usycha, umiera.
Zastanawiam się co mam Ci napisać, co takiego istotnego powiedzieć. Nie wiem. Jestem sam. Jestem samotny. Jestem zagubiony, a raczej zgubiony. Tak, dobrze czytasz - jestem sam. Jestem wolny, choć niezupełnie. Cierpię i chyba dorównuje w tym Tobie. True okazała się jedną z tych, dla których miłość nie ma sensu i nie znajdą tego uczucia. Tydzień po Twoim wyjeździe zostawiła mnie dla jakiegoś lepszego. W sumie nie dziwie się. Byłem inny kiedy mnie zostawiłaś. Czułem się pusty i niepotrzebny, chyba to widziała.
Przez ten cały czas dochodzę do Ciebie, ale jedyne co udało mi się osiągnąć to myśl, że tylko Ty zawsze byłaś tą najważniejszą, a ja po prostu nie chciałem tego. Bałem się o Twoją opinię, którą Ty oczywiście się nie martwiłaś. Bałem się o Ciebie, ale o siebie też. Nie na co dzień można zobaczyć parę, która była kiedyś bratem i siostrą, a w sumie na zawsze nimi pozostaniemy.
Cóż mogę powiedzieć Bella ? Przepraszam.
Tak, to chyba najodpowiedniejsze słowo jakie mogłabyś, teraz ode mnie usłyszeć. Tęsknię za Tobą, choć nie mówię o tym nikomu, bo przecież nie ma czym się chwalić, nawet nie ma komu. Myślami zbyt często wracam do przeszłości, w której się zatracam, bo Ty tam jesteś. Próbuję żyć na nowo, bez Ciebie, ale wciąż czuję jak mam za sobą niedomknięte rozdziały. Straciłem na starcie to co miałem najcenniejszego do zyskania - Ciebie. Boję się ryzyka i nie zamierzałem ryzykować. Chcę walczyć, ale już nie potrafię. Wiem, że jestem silny, ale teraz upadam, jestem słaby. Zniszczyłem to co kochałem, to co razem kochaliśmy, co razem stworzyliśmy. Gubię się, Ty na pewno też. Razem upadamy co dzień, przegrywamy bitwę o swoje szczęście, rozpadamy się wewnętrznie, płaczemy do poduszek, śmiejemy się w jakimś nudnym towarzystwie i znów gubimy, aby trwać w wiecznym kole. Chce zdobywać szczyty, ale chwilę później wiem, że je stracę. Nie wiem jak żyć bez Ciebie. Nie ufam nikomu, coraz częściej brakuje mi siły do życia. Wiem, że nie wszystko stracone. Przecież Ty i ja mamy w sobie uczucia i choć jesteś tam daleko to czuję bicie Twojego serca, czujesz ? Właśnie przyśpiesza.
Justin"
Dziewczyna nie mogła już wytrzymać. Upadła na łóżko, na miękką pościel i ukryła twarz w poduszce zalewając się łzami, zmywając makijaż. Do pokoju wbiegł tata dziewczyny. Usiadł na łóżku i nie wiedząc do zrobić przytulił do siebie swoje dziecko. Kołysał ją i powtarzał, że jutro będzie lepiej. Bella otwarła rozmazane oczy, spojrzała na ojca pełna nadziei i wyszeptała :
- Poznasz go.
* * *
Cześć Wszystkim ! Jak się macie po sylwestrze, bo ja nawet dobrze, choć dzisiejszy dzień jest chyba jakiś dziwny. Zresztą trudno, są te lepsze i gorsze. Rozdział napisałam już wczoraj, ale nie zdążyłam go dodać. Zwróciłam szczególną uwagę na wywarcie na Was jakiś uczuć, na wszystko i mam nadzieję, że idzie to dostrzec. A w następnym rozdziale znów pojawi się Justin !!! Czekaliście na to ? :) Emocji będzie wiele :) A teraz małe podziękowania dla :
♥Jessica.
♥ Oliviaa
♥ escape
♥ a-dream-of-the-past
♥ MaggieBlue
♥ Back-for-you
♥ leonik94
♥ ourlife
♥ Believe-in-lovee
♥ Dusia
♥ cantenss
♥ NowAndTomorrow
♥ Foreverrr
♥ BadBoyAndGoodGirl
♥ Kaite.
♥ sexy-chick
♥ justloveme
♥ bleeding-heart
♥ ImLoved
♥ ewelinka4466
♥ OneDirection5
♥ fight-with-each-other
♥ Pszemeg <3
♥ Oliviaa
♥ escape
♥ a-dream-of-the-past
♥ MaggieBlue
♥ Back-for-you
♥ leonik94
♥ ourlife
♥ Believe-in-lovee
♥ Dusia
♥ cantenss
♥ NowAndTomorrow
♥ Foreverrr
♥ BadBoyAndGoodGirl
♥ Kaite.
♥ sexy-chick
♥ justloveme
♥ bleeding-heart
♥ ImLoved
♥ ewelinka4466
♥ OneDirection5
♥ fight-with-each-other
♥ Pszemeg <3
Dziękuje !
Tagi: opowiadanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz